Lo Blacklock na co dzień pracuje jako dziennikarka dla magazynu podróżniczego. Otrzymuje propozycję tygodniowego rejsu luksusowym promem w ramach zastępstwa za swoją szefową. Jest to dla niej okazja, by zdobyć przydatne znajomości i odpocząć po traumatycznych wydarzeniach w jej życiu.
Kiedy statek Aurora wypływa na spokojne wody Morza Północnego, wydaje się, że będzie to kolejna wspaniała podróż. Pasażerowie są przemili, jedzenie smaczne a pogoda idealna do opalania.
Lo jednak staje się świadkiem czegoś, co całkowicie zmienia jej rejs – widzi, jak kobieta zostaje wyrzucona za burtę.
Psychika i siły głównej bohaterki zostają wystawione na ogromną próbę, kiedy zostaje świadkiem morderstwa, a potem okazuje się, że wszyscy pasażerowie są cali i zdrowi. Nikt nie wie, co się wydarzyło.
Rozwój warsztatu Ruth Ware jest widoczny z każdą książką. Jedyną pozycją, która znacznie obniżyła oczekiwania czytelników, może być W ciemnym, mrocznym lesie. Kobieta z kabiny dziesiątej wcale nie odstaje od pozostałych powieści autorki, takich jak Jedno po drugim czy Pod Kluczem.
Kim więc jest tajemnicza ofiara?
Na początku lektury ciężko wgryźć się w fabułę, jednak z biegiem czasu jest to coraz prostsze. Niestety, duża ilość pobocznych postaci i zbędnych wątków sprawia, że można pogubić się w wydarzeniach. Często łapałam się na tym, że musiałam wrócić do poprzednich stron, by przypomnieć sobie, kim była dana osoba lub jak wyglądał jakiś wątek.
Ruth Ware stworzyła nieidealną główną bohaterkę, której wielowymiarowość pozwala na cieszenie się książką bez nudy. Lo często podejmuje głupie decyzje, ale kto nie popełnia błędów? Sprawia to, że wydaje się ona jeszcze bardziej prawdziwa.
Kobieta z kabiny dziesiątej skupia się głównie na myślach Lo i tym, co dzieje się w jej głowie. W efekcie nigdy nie możemy być pewni, czy to, o czym opowiada, jest prawdą. Aury tajemniczości dodają nawracające stany lękowe Lo, które dodatkowo zmuszają nas do zastanowienia się, czy na pewno to, co widzi, jest prawdziwe.
Kunszt autorki wciąga i nie pozwala oderwać się od lektury. Jej styl pisania jest lekki, choć przejmujący i trochę mroczny. Miejscami budzi poczucie klaustrofobii.
Książka przypomina zagadkę, w której każda poszlaka może okazać się fałszywą. Sprawia to, że – próbując odnaleźć rozwiązanie – gubimy się razem z bohaterką, desperacko chcąc udowodnić swoją rację.
Fanów kryminału zapraszamy do naszej recenzji Żaru!