W końcu nie pierwszy raz spotykam się z podobnym motywem
Główna bohaterka Black Bird Academy, Leaf Young, zostaje opętana przez demona. Okoliczności sprawiają jednak, że nie wszystko idzie zgodnie z planem mrocznej istoty. Okazuje się, że dziewczyna jest w stanie ją kontrolować. Leaf potrafi komunikować się z demonem i użyczać mu kontroli nad własnym ciałem, które zmienia się pod wpływem obcej energii. Relacja ta przywodzi mi na myśl kilka mang, przede wszystkim Jujutsu Kaisen i Naruto. Jeśli, tak jak ja, jesteście fanami tych serii, to istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że Black Bird Academy także przypadnie wam do gustu.
Ludzie opierają się na koncepcji dobra i zła. Wybierają jedno albo drugie, ich życie jest jednak krótkie, a doświadczenie ograniczone, więc gdy wiedzą dość, by porzucić to schematyczne myślenie, już nie żyją.
Oczywiście istnieje też sporo różnic
Przede wszystkim główna bohaterka dzieląca ciało z niebezpiecznym bytem jest kobietą. Leaf ma potencjał na imponująco potężną, charakterną damską postać. W dodatku mamy tu skomplikowany wątek miłosny, który nie gra jednak pierwszych skrzypiec. Istotną rolę pełni wpływ demona na organizm i osobowość głównej bohaterki. Musimy pamiętać, że to zaledwie pierwszy tom serii i większość wątków pozostaje otwartych. Kilka ostatnich stron książki zajmuje wyciąg z podręcznika dla egzorcystów stanowiący swoisty bestiariusz. Nie wszystkie opisane w nim istoty zostały przedstawione w dotychczasowej fabule. Osobiście kompletnie zatraciłam się w historii i zostałam przede wszystkim z uczuciem głębokiego niedosytu. Szczególnie jeśli chodzi o tytułową akademię, warto zauważyć, że dostajemy stosunkowo niewiele opisów zwykłego akademickiego życia. Na sam koniec autorka zrzuca na nas dodatkową bombę w postaci zupełnie nieoczekiwanej, nonszalancko rzuconej informacji. Mimo to oczywiście zupełnie nie żałuję lektury!
Czytaj również: „Królestwo Złowrogich” Kerri Maniscalco – finał trylogii o wiedźmach i demonach – recenzja
Dostrzegłam naprawdę sporo zalet Black Bird Academy
Już na wstępie urzekła mnie piękna okładka i wydrukowana na jej wewnętrznej stronie mapa wyspy, na której położona jest akademia. Następnie okazało się, że książkę, dzięki charyzmatycznym bohaterom, czyta się lekko i z uśmiechem na twarzy. Powieść pełna jest sarkastycznego humoru i ironicznych komentarzy. To, czy autorka przesadziła z humorem, szczególnie kiedy bohaterowie znajdują się w krytycznych sytuacjach, np. zagrażających ich życiu, jest kwestią sprzeczną. W końcu, jak powiedział Paracelsus, założyciel Zakonu egzorcystów:
Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę.
W mojej opinii dawka humoru nie osiągnęła wartości krytycznej. Black Bird Academy to po prostu nie jest książka zupełnie poważna. Przede wszystkim wywołuje uśmiech, wciąga bez reszty, a dzięki ciekawemu, dopracowanemu światu pozwala oderwać się od rzeczywistości.