Majówka Dominiki z romansem historycznym
Ostatnie dni były dla mnie dość wymagające zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że nie mogę się już doczekać majówki i tak upragnionej chwili wytchnienia. I choć plany czytelnicze początkowo miałam dość ambitne, to w sumie ograniczone do doczytania już zaczętych powieści… postanowiłam je jednak zweryfikować i wziąć się za coś lżejszego.
Nie będę więc ślęczeć nad dziennikami znanego autora ani felietonami o historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tym bardziej też nie usiądę do popularnonaukowej książki o pracy mózgu. Ba! Monumentalna powieść fantasy też raczej nie wchodzi w rachubę. Mój mózg potrzebuje odskoczni, a w tym wypadku najlepiej sprawdzi się romans historyczny – i raczej będzie to któraś z powieści Julii Quinn.
Twórczyni sławnych Bridgertonów napisała też kilka innych serii o zbliżonej tematyce. Nie oszukujmy się – schemat jest podobny. Panna spotyka kawalera, czasem jest to miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie pozbawiona przeszkód, czasem młodzi żywią do siebie niechęć, która stopniowo przeradza się w coś głębszego…
Sztafaż też raczej nie pozostawia niespodzianek: bale, przejażdżki konne, pikniki, słowne potyczki i ewentualnie porwania lub pojedynki. Jednak w każdej z tej powieści spotkacie nietuzinkowe postaci, a buzujące między nimi emocje na pewno porwą Was już od pierwszych stron.
Z którą książką spędzę majówkę? Mam już zaczęte dwie serie, więc raczej będzie to Małżeństwo ze snu lub Taniec w świetle księżyca. A najpewniej obie.
Majówka Ani – nadrabianie zaległości
Po wielu lżejszych lekturach w ostatnim czasie postanowiłam odrobinę wysilić szare komórki. Na ciepłe, długie majowe dni wybrałam coś bardziej wymagającego. Na moim stosiku wstydu pięknymi, radosnymi kolorami zwabiła mnie okładka Siedmiu księżyców Maalego Almeidy. Ta barwna lekkość książki Shenana Karutarilaki to jednak tylko pozory. Jego opowieść dotyczy wojny domowej, w której trudno znaleźć cokolwiek przyjemnego.
Bohater książki jest… duchem. Zginął podczas konfliktu na Sri Lance. Jednak zamiast od razu trafić do nieba (czy piekła), dostał jeszcze siedem dni na ziemi, by rozwiązać zagadkę swojej śmierci oraz zamknąć różne niedokończone sprawy.
Choć wydawca rekomenduje książkę jako baśń dla dorosłych, to według czytelników jest to niezwykle brutalna historia. Wojna została w niej przedstawiona bez najmniejszej cenzury. Oprócz tego zawiera wątki mistyczne, które przeplatają się z realnym życiem i tworzą razem mieszankę, od której nie można się oderwać.
Jestem bardzo ciekawa, co oferuje ta książka. Zapowiada się kolejna lektura, która poszerzy horyzonty i pokaże mi kawałek świata i historii, o których dotąd nie miałam pojęcia. Tym samym majówka zapowiada się ciekawie.
Amelia nastraja się przed maturą
Moje plany czytelnicze na majówkę nie są zbyt ambitne – zbliżająca się matura skutecznie pozbawia mnie wolnego czasu. Mimo to nie samą nauką człowiek żyje i właśnie dlatego w tym roku sięgam po Lśnienie Stephana Kinga. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to typowy dla majówkowego klimatu wybór, mimo to przeciwieństwa często się przyciągają. Tym sposobem w słoneczny długi weekend przenoszę się do odosobnionego, pogrążonego w zimowej zawierusze hotelu.
Nie mam dużego doświadczenia z książkami powszechnie znanego króla horroru, jakim jest King, ale Lśnienie skutecznie zachęca mnie do poznania innych jego dzieł. Jakiś czas temu miałam przyjemność oglądać ekranizację tej książki, ale w czasie lektury szybko odkryłam, że jest ona jedynie luźną inspiracją dla filmu. Nie chodzi tu tylko o kolor włosów Wendy. Oba dzieła posiadają wyjątkowe motywy i skupiają się na różnych zagadnieniach. Proza zdecydowanie dodaje głębi postaciom, w ciekawy sposób pokazuje, jak działa na człowieka i jego otoczenie izolacja, alkoholizm i przemoc.
Przemiana głównego bohatera z nieobliczalnego alkoholika w kochającego ojca, a następnie z powrotem jest diametralna, ale stopniowa i złożona. Dostrzegamy jego walkę z samym sobą, ale też z widmami przeszłości. Jacka prześladują jego własne grzechy, poczucie winy i beznadziei, ale też wydarzenia sprzed wielu lat, na które zupełnie nie miał wpływu. W jego czynach odbija się postać jego ojca; trauma, której doświadczył w dzieciństwie, daje o sobie znać z niezwykle tragicznym skutkiem. Całość jest oczywiście okraszona licznymi zjawiskami nadprzyrodzonymi, które znacznie odbiegają od filmowej adaptacji. Otoczenie zdecydowanie nie pomaga kruchej równowadze psychicznej głównego bohatera. Wkrótce rozpoczyna się dramatyczna walka o życie – w pewnym sensie bardzo podobna do tej, która czeka mnie już niedługo na sali egzaminacyjnej.
Majówka jest dobrym czasem na czytanie. Polecamy nasz patronat: Na zboczu góry