Strona głównaLiteratura„Bliźniaczy płomień” – recenzja debiutu Maksa Kuznowicza

„Bliźniaczy płomień” – recenzja debiutu Maksa Kuznowicza

Ostatnio dużo influencerów wydaje powieści. Ci związani z literaturą również. Wiele osób może kojarzyć Maksa Kuznowicza jako specjalistę od social mediów wydawnictw. W marcu tego roku, gdy zadebiutował Bliźniaczym płomieniem, pokazał, że chce nie tylko promować powieści innych, lecz także przelewać na papier swoje historie. Z reguły moje spotkania z książkami popularnych osób nie miały happy endu. Jak będzie w tym przypadku?

SPOTKANIE POKREWNYCH DUSZ

Daiki mieszka razem z rodzicami w Paryżu i pomaga im w prowadzeniu japońskiej restauracji. Stara się wieść życie typowego osiemnastolatka. Nie przychodzi mu to jednak łatwo, gdyż zmaga się z traumą po śmierci ukochanego, który zginął w trakcie zamieszek. Pewnego dnia Daiki wychodzi ze znajomymi na festiwal i traci przytomność. Po odzyskaniu świadomości chłopak orientuje się, że czuje, słyszy i widzi więcej niż dotychczas, jakby otrzymał moc jasnowidztwa.

Tymczasem do Paryża przyjeżdża Aleks. Pragnie on odciąć się od poprzedniego życia i zacząć wszystko od nowa w wielkim mieście. Nie jest w tym osamotniony – towarzyszy mu suczka Hope, z którą potrafi rozmawiać. Zrządzenie losu sprawia, że chłopak zaczyna pracować w restauracji z Daikim. Obaj mimo młodego wieku sporo w życiu przeszli, ale nie tylko to ich łączy. Czy w końcu uda im się osiągnąć szczęście?

PORUSZAJĄCE PRZESŁANIE

Zanim przejdę do recenzji, chcę wspomnieć o dołączonym do mojego egzemplarza liście do czytelników. Muszę przyznać, że nieco mnie on poruszył. Dlatego tym bardziej mi przykro, że nie mogę pozytywnie się wypowiedzieć na temat Bliźniaczego płomienia. Gdybym miała ocenić trud włożony w powstanie tego debiutu, to bez wątpienia dałabym 10 na 10. Bo widzę, ile serca autor w to włożył, ile siebie zostawił na kartach tej historii. Doceniam, że ta powieść miała nieść za sobą głębsze przesłanie, pokazywać wartości, jakimi powinniśmy kierować się w życiu, i pocieszać, że nawet z trudnych sytuacji da się wyjść. Wszystko to widzę i cieszę się, że w obecnym natłoku literatury pełnej szkodliwych treści można znaleźć taką książkę. Bliźniaczy płomień niestety jednak okazał się nie dla mnie z innych względów.

NIE DOSZŁO DO POŁĄCZENIA

Przeczytałam Bliźniaczy płomień bez większych emocji. A to chyba najgorsze, co można powiedzieć o książce. Trudno mi było streścić ten tytuł, bo mam wrażenie, że niewiele tu się wydarzyło. Ale, tak jak kiedyś już pisałam, nie muszą dziać się nie wiadomo jakie rzeczy, by powieść mi się spodobała. Musi być choćby jeden element, który by mnie przyciągnął. Tu takowego zabrakło. Wydaje mi się, że autor wpadł na pomysł pokazania bliźniaczego płomienia i chciał przekazać różne prawdy życiowe, ale zapomniał obudować to w ciekawą fabułę z interesującymi postaciami.

W Bliźniaczym płomieniu widać także błędy typowe dla debiutów, jak choćby opisywanie cech postaci, a nie pokazywanie ich charakteru w toku akcji. Nie czułam też w ogóle klimatu Paryża. Gdyby nie okładka, to pewnie zapominałabym, gdzie toczy się akcja powieści. Chyba lepszą decyzją byłoby postawienie na jakieś miasto w Polsce, które autor dobrze zna i umiałby wiarygodnie przedstawić.

BLIŹNIACZO PODOBNI

Nie poznałam tak naprawdę bohaterów stworzonych przez Kuznowicza, chociaż ciągle „siedzieliśmy” w ich głowach. Co za tym idzie, nie potrafiłam im kibicować ani przejmować się ich losami. W pewnym momencie zlewali mi się w jedno, chociaż różnili się mocami. Zdecydowanie nie pomogła tu narracja pierwszoosobowa. Może lepiej by wyszło, gdyby autor wybrał jednego bohatera i to z jego perspektywy pokazał całą historię.

TRZEBA ZACHOWAĆ UMIAR

Co chwilę wplatane były czy w opisy, czy w dialogi tytuły różnych dzieł kultury. Gdyby pojawiło się to raz na kilka rozdziałów, to nie narzekałabym, ale autor potrafił wymienić kilka np. seriali w jednym zdaniu i chwilę później wspomniane były kolejne. W takich sprawach polecałabym zachować umiar. To samo mogłabym doradzić w kwestii młodzieżowych słówek czy angielskich wyrażeń. Tego było za dużo! Wielu recenzentów zwracało na to uwagę, że przez to książka może szybko się zestarzeć. Zgadzam się z tym. Te liczne nawiązania do popkultury też się do tego przyczynią, bo za jakiś czas osoby sięgające po Bliźniaczy płomień będą interesować się czymś zupełnie innym.

BRAK ZASAD NIE JEST DOBRY

Nie jestem miłośniczką realizmu magicznego, ale daję szansę każdej książce zawierającej takiej wątki, jeśli coś innego mnie do niej przyciągnie. Niestety tutaj wątki fantastyczne okazały się kolejnym elementem, który mi się nie podobał. Umiejętność zrozumienia psa brzmi świetnie. Kto by nie chciał tak jak Aleks porozumieć się ze swoim pupilem? Problem jednak tkwi w tym, że dialogi między nimi były do bólu sztuczne, głównie przez Hope. Oczekiwałam, że suczka okaże się jednak bardziej psowata, a często brzmiała mądrzej niż niejeden człowiek. Mnie by zaczęło zastanawiać, skąd pies wie tyle o życiu. Dziwne było również dla mnie późniejsze wyjaśnienie, dlaczego mogli oni ze sobą rozmawiać. System dusz oraz poprzednich wcieleń nie został moim zdaniem odpowiednio wyjaśniony. Pewne wydarzenia dziejące się pod koniec powieści stanowiły dla mnie już całkowicie abstrakcję i nie rozumiałam, co się dzieje, na jakich zasadach to się odbywa. Sam bohater w pewnym momencie stwierdził, że nie bardzo to wszystko rozumie, na co Hope odrzekła, że nie musi rozumieć. W porządku, on nie musi, ale ja bym chciała zrozumieć. Wątpliwości mam również co do mocy Daikiego. W jego przypadku najbardziej mnie zastanawia, dlaczego akurat on otrzymał takie zdolności. Nie wiem, czy mi to umknęło, czy autor nie poruszył tego zagadnienia. Wiem, że magia nie jest czymś prawdziwym, ale wolałabym, by rządziły nią pewne zasady.

PODSUMOWANIE

Czytałam gorsze książki influencerów, takie, których w życiu nie dopuściłabym do druku. Bliźniaczy płomień nie zalicza się do nich, ale też nie trafił na moją listę książkowych ulubieńców. To nie jest zła książka, zawierająca szkodliwe treści czy okropnie napisana. Po prostu do mnie nie trafiła. Jednak daleka jestem od odradzania jej komukolwiek. Myślę, że gdybym była młodsza, to mogłabym zachwycić się tą powieścią. I cóż, może to tutaj tkwi problem, że nie jestem docelowym odbiorcą tego tytułu.

Jeżeli zainteresował Was opis, to dajcie szansę Bliźniaczemu płomieniowi. Ja tymczasem życzę Kuznowiczowi powodzenia w dalszej karierze pisarskiej. Cieszę się, że spełnił marzenie. Wydaje się sympatyczną, wrażliwą osobą. Dlatego z bólem serca wystawiam tak słabą ocenę jego debiutowi. Mam nadzieję, że następna jego książka już przypadnie mi do gustu.


Trwa Miesiąc Dumy. Zapraszam do recenzji innych tęczowych książek, które recenzowałam, np. Autoboyography.

Tytuł:
Bliźniaczy płomień
Autor:
Maksymilian Kuznowicz
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2024
Liczba stron:
368
Fabuła, kreacja świata
3
Bohaterowie
3
Styl
6
Akcja
3
Poruszanie ważnych tematów
10
Okładka
8
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

SPOTKANIE POKREWNYCH DUSZ Daiki mieszka razem z rodzicami w Paryżu i pomaga im w prowadzeniu japońskiej restauracji. Stara się wieść życie typowego osiemnastolatka. Nie przychodzi mu to jednak łatwo, gdyż zmaga się z traumą po śmierci ukochanego, który zginął w trakcie zamieszek. Pewnego dnia Daiki...„Bliźniaczy płomień” – recenzja debiutu Maksa Kuznowicza

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.