KTO TU JEST TYM ZŁYM?
Dalia jest alchemiczką i właścicielką sklepu z miksturami, znajdującego się na obrzeżach Hisham. Stara się trzymać z dala od Nieziemia, miejsca pod ziemią, domu dla krwiożerczych istot. Dziewczyna zostaje jednak wciągnięta w intrygę sułtana i musi wyjść za mąż za władcę podziemi, nazywanego przez ludzi Bestią. Rusza z nim do krainy, z którą dotychczas nie chciała mieć nic wspólnego. Dalia powoli jednak odkrywa, że nic nie jest takie, jak sądziła. W całej tej historii potworem okazać się może ktoś inny.
PIĘKNA I BESTIA W WERSJI BLISKOWSCHODNIEJ
Jestem ogromną fanką retellingów baśni, zwłaszcza Pięknej i Bestii. Nic zatem dziwnego, że zaczęłam czytać Tonąc w mroku jeszcze na Wattpadzie, zaciekawiona, jak Zawadka przedstawi tę historię. Zapoznałam się tylko z kilkoma rozdziałami, nim autorka usunęła ją z internetu. Niemniej to, co zdążyłam przeczytać, zaintrygowało mnie na tyle, że musiałam sięgnąć po papierową wersję. Czułam, że po raz pierwszy historia stworzona przez Zawadkę zostanie ze mną na dłużej. I intuicja mnie nie zawiodła! Czytałam dotąd wiele retellingów Pięknej i Bestii, ale nigdy w takim bliskowschodnim wydaniu, trochę jak z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Myślę, że to był strzał w dziesiątkę ze strony autorki, by pokazać tak dobrze znaną historię w zupełnie innej odsłonie. Świetnie poradziła sobie z zaprezentowaniem takiego pustynnego klimatu i osadzeniem w nim tej historii.
WIDAĆ POPRAWĘ
Moja ciekawość dalszych losów Dalii była tak ogromna, że otworzyłam Tonąc w mroku tuż po odebraniu paczki od kuriera i przeczytałam całość na jedno posiedzenie. To chyba najlepsza rekomendacja, jaką mogę wystawić powieści, że nie da się od niej oderwać. Wciągnęła mnie na tyle, że musiałam poznać całą historię na raz, a nie zdarza mi się to często. Oczarował mnie styl Zawadki – to moim zdaniem jej najlepiej napisana powieść. Plastyczne opisy miejsc pozwoliły mi z łatwością wyobrazić sobie Hisham oraz Nieziemie, wczuć się w ten klimat i wyobrazić sobie ten świat. Widać progres od debiutu pod każdym względem, szczególnie warsztatowym. Jeżeli wcześniejsze książki tej autorki nie przypadły Wam do gustu, dajcie szansę jeszcze Tonąc w mroku.
NIBY BELLE, A JEDNAK BARDZIEJ JAK MERIDA ALBO MULAN
Dalia należy do tych protagonistek, za które mocno trzymałam kciuki. Podobało mi się to, w jaki sposób Zawadka poprowadziła tę postać. Bohaterka umiała postawić na swoim – chyba że wiedziała, iż rozsądniej będzie tego nie robić – nie poddawała się, była dociekliwa, miała cięty język, a przy tym nie działała mi na nerwy. Prędzej niż do Belli porównałabym ją do Meridy czy Mulan. Nie potrzebowała księcia, by ją uratował, tylko sama wzięła sprawy w swoje ręce. Poza tym bardzo przyjemnie czytało mi się sceny, podczas których wchodziła w interakcje z innymi postaciami, szczególnie te z jej pałacową towarzyszką Aatiką oraz uzdrowicielką.
SLOW BURN W PODZIEMNEJ KRAINIE
Wątek romantyczny mniej mi przypadł do gustu, głównie przez davhara. Nie wiem, czy mam zbyt duże wymagania co do męskich protagonistów, lecz ten wydawał mi się bezbarwny, niczym się nie wyróżniał, a rozdziały z jego perspektywy mnie nudziły. Ale jeżeli szukacie slow burn, to tutaj dostaniecie taki wątek. I to bardzo slow! Zawadka bardzo dobrze sobie poradziła i z tym motywem. Cieszę się, że nadal powstają książki, w których bohaterowie nie muszą od razu rzucać się na siebie i nie ma scen +18.
BYŁO DOBRZE, ALE…
Nie istnieją powieści idealne, ale w przypadku takich jak Tonąc w mroku błędy mniej mi się rzucają w oczy i nie wpływają aż tak bardzo na ocenę. Jednak chcę tu o nich napomknąć. Po lekturze całości odniosłam wrażenie, że nie został w pełni wykorzystany potencjał tej historii. Inaczej wyobrażałam sobie tę krainę, do której trafiła główna bohaterka, że będzie tam mroczniej mimo wszystko. Sam też davhar z opisu wydawał się prawdziwą bestią, a tu wcale nie czułam zagrożenia z jego strony, choćby minimalnego. Skoro tak się go obawiano i snuto o nim przeróżne historie mrożące krew w żyłach, to oczekiwałam, że jakieś ziarno prawdy w tym tkwi. Davhar, nawet jeśli próbował być zły, nie robił na mnie większego wrażenia.
Poza tym trochę rozczarowało mnie zakończenie. Zdawało się pisane na szybko, bez większego pomysłu. W dodatku został tam zastosowany zabieg, za który krytykuję A curse so dark and lonely, czyli inny retelling Pięknej i Bestii. (Spoiler: bohaterka traci przytomność, w efekcie te najważniejsze wydarzenia są jej potem opowiadane, a tym samym czytelnik dostaje streszczenie, nie jest świadkiem tych istotnych scen).
PODSUMOWANIE
Ta powieść zyskała w moich oczach już na starcie z racji tego, że jest retellingiem Pięknej i Bestii. Uwielbiam tę historię i sięgam po każdą jej wariację. Jednak tylko część jest udana, inne niekoniecznie. Tonąc w mroku zalicza się do tej pierwszej kategorii. Pozostaje mi już tylko doradzić wszystkim fanom retellingów, aby czym prędzej udali się do księgarni i zaopatrzyli w egzemplarz Tonąc w mroku. Nie dość, że na Waszej półce znajdzie się książka z piękną okładką, to jeszcze zapewnicie sobie rozrywkę na kilka godzin oraz miłe wspomnienia z lektury. Autorce za to kibicuję w dalszej karierze pisarskiej. Nie mogę się doczekać zapowiadanego jej retellingu Królewny Śnieżki, osadzonego w tym samym świecie co Tonąc w mroku. Oby był na poziomie Tonąc w mroku albo okazał się jeszcze lepszy.
Fanów retellingów zapraszam do recenzji Misrule, czyli Śpiącej Królewny według Heather Walter.