„Tkająca wiatr” – recenzja książki Julie Johnson

Redaktorka

Zanurz się w ogarnięte wojną krainy Anwyvn, gdzie powiew wiatru niesie ze sobą szepty pradawnej magii, a każdy krok może oznaczać śmierć. Poznaj Rhyę – półelfkę ściganą za dar, którego sama jeszcze nie rozumie, i tajemniczego wojownika Scythe’a, bardziej niebezpiecznego niż nocne pustkowia Norlandii. Wyrusz w podróż pełną sekretów, mroku i rodzącego się uczucia, które może ocalić świat… albo roztrzaskać go na kawałki.
Egzemplarz książki – w ramach współpracy barterowej – otrzymaliśmy od:
Wydawnictwo Zysk i s-ka

Jeśli szukacie nowej, wciągającej fantastyki z silną bohaterką, mrocznym klimatem i nutą zakazanego romansu – to właśnie trafiliście na perełkę. Tkająca wiatr, debiut Julie Johnson w gatunku fantasy (i zarazem pierwszy tom serii Władza Reliktów), to książka, po której skończeniu od razu krzyczy się: „kiedy będzie kolejny tom?!”.

Fabuła

Akcja rzuca nas w sam środek rozdartego wojną świata Anwyvn, gdzie ludzie boją się „zarazy maegii” i bez litości mordują każdego, w kim płynie choć kropla elfiej krwi. Główna bohaterka, półelfka Rhya Fleetwood, właśnie ma zostać stracona, gdy… ratuje ją ktoś jeszcze groźniejszy niż jej niedoszli kaci – tajemniczy dowódca zwany Scythe. Od tej chwili zaczyna się pełna napięcia podróż przez jałowe pustkowia Norlandii, podczas której Rhya odkrywa, że nie jest zwykłą półkrwistą – nosi w sobie znak Reliktu i potrafi przywoływać wiatr. Jest jedną z czterech dusz, które mogą ocalić świat… albo go zniszczyć.

Brzmi jak klasyczna wybrana-przez-los historia? Owszem – ale Johnson opowiada ją tak świeżo i z takim pazurem, że nie sposób się oderwać.

Bohaterowie, których naprawdę się lubi

Rhya to bohaterka, przy której można płakać i której można kibicować jednocześnie. Ma momenty załamania (bardzo ludzkie), ale nigdy się nie poddaje. Jest uparta, odważna i sarkastyczna – dokładnie taka, jakich potrzebujemy więcej w fantastyce. Scythe… cóż, to jeden z tych mrocznych, milczących typów, w których zakochujemy się pomimo zdrowego rozsądku. Ich relacja budowana jest powoli, bez pośpiechu – i właśnie dlatego tak bardzo wciąga.

Świat i magia

System maegii jest oryginalny, mroczny i ma swoje brutalne konsekwencje. Autorka nie boi się pokazać, że magia boli, zabija i wynaturza. Dzięki temu świat Anwyvn wydaje się prawdziwy – nie ma tu cukierkowych elfów i wesołych czarodziejów.

Tempo i emocje

Książka ma wszystko: dynamiczne sceny walki, polityczne intrygi, zdrady, momenty grozy i… tak, miejscami jest naprawdę brutalna (nie dla ludzi o słabych nerwach). Ale właśnie ta brutalność sprawia, że stawka wydaje się wysoka, a zagrożenie realne.

Podsumowanie

Tkająca wiatr to świetny start nowej serii, który łączy w sobie to, co najlepsze w klasyce fantasy (przepowiednia, wybrana, walka o świat) z nowoczesnym, zadziornym stylem pisania i bohaterami, którym naprawdę się kibicuje. Jeśli lubicie Elise Kova czy Leigh Bardugo – jest bardzo duża szansa, że Julie Johnson właśnie dołączy do Waszej listy ulubionych autorek.

Honorata
Honorata
Redaktorka

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Tytuł:
Tkająca wiatr
Autor:
Julie Johnson
Tłumacz:
Anna Reszka
Wydawnictwo:
Zysk i s-ka
Data wydania:
21-10-2025
Liczba stron:
544
Okładka
9
Wydanie
9
Bohaterowie
9
Fabuła
10
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować
Jeśli szukacie nowej, wciągającej fantastyki ...„Tkająca wiatr” – recenzja książki Julie Johnson

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.