Strona głównaFilmUzbrojony w jedno słowo – czyli kilka słów o Tenecie

Uzbrojony w jedno słowo – czyli kilka słów o Tenecie

O nowej produkcji Christophera Nolana powiedziano już wiele i pod żadnym pozorem nie chcę powielać tutaj miliona recenzji. Film był dobry, nawet bardzo dobry – w moim odczuciu. Bawiłem się świetnie, mogłem rozsiąść się wygodnie, włączyć myślenie, połączyć kilka wątków. Nie zniechęciła mnie pandemia – musiałem mieć na nosie maskę, a od mojej dziewczyny siedziałem w regulaminowym odstępie (obsługa nas sprawdzała, ekstra), mimo że byliśmy na sali zupełnie sami. To nic. To naprawdę nic. 

SZTUKA KONCEPTU

Więc obejrzałem, wyszedłem z kina i pomyślałem, że, cholera, jaki Nolan jest niesamowicie utalentowany. Ale to niezwykły talent. Nie piszę o umiejętnościach reżyserskich, bo to oceniano już wielokrotnie. Ale, kurczę, ten jego talent objawia się w takiej prostocie konceptu. Niesamowita sprawa.

Bo zawsze wychodzimy od ziarna. Zupełnie tak jak w Incepcji. Jako widzowie zachwycamy się złożonością fabuły, doczepiamy Nolanowi łatkę „komplikatora sprawy” i de facto za to jego filmy cieszą się taką popularnością. Tylko żeby sprawę skomplikować, trzeba pozyskać… samą sprawę. Musimy wyjść od ziarna. I tutaj objawia się ten niezwykły talent. Talent budowania konceptu.

Zajrzyjmy na moment do umysłu, który z fabuły nie tworzy osi czasowej idącej od punktu A do B. Zajrzyjmy do mapy myśli. Mapy, od której początkowo nierozszerzone strzałki odchodzą i rozwidlają się z każdym obmyślonym aspektem fabuły. Mapy, na której środku napisano jedno słowo.

fot. Wikimedia Commons

TENET

Gdyby tak przeanalizować fabularne koncepty największych popkulturowych sag, to okazałoby się, jak niewiele potrzeba, aby zainteresować. Stworzyć coś kultowego, nowego, coś, co zostanie zapamiętane na długo.

Weźmy na warsztat Harry’ego Pottera. Ci, co znają sagę, wiedzą, jak złożony świat zbudowała pisarka, z jak wielu elementów składa się jego fabuła, jak wiele wątków Rowling potrzebowała połączyć, żeby napisać to, co napisała. Bo gdyby spróbować dokładnie wyjaśnić fabułę Harry’ego, trzeba byłoby poświęcić na to trochę czasu. Ale te książki też zaczęły się od ziarna. Rowling musiała kiedyś usiąść i pomyśleć:

Co by było, gdyby czarodzieje istnieli we współczesnym świecie?

I od tego tak naprawdę można poprowadzić tysiące strzałek w naszej mapie myśli, które, koniec końców, złożyłyby się na Kamień filozoficzny. A potem na Komnatę tajemnic. W końcu powstałaby z tego cała saga. Saga znana na całym świecie.

Odpowiadając: czarodzieje prawdopodobnie stworzyliby strukturę. Instytucję. No bo skoro tak działa współczesny świat, to świat magiczny musiałby się zaadaptować, by przetrwać. Ale skąd tak naprawdę braliby się czarodzieje? A raczej – czarodziejskie umiejętności?

Potrzeba szkoły. Szkoły czarodziejów.

fot. Creative Commons

PIĘKNO ŚWIATÓW TWORZĄCYCH SIĘ

Bo tak naprawdę nie trzeba główkować nad każdym fabularnym elementem. Sam koncept narzuca już wiele. Są pewne sprawy, które muszą zostać poruszone, jeśli korzystamy z naszego ziarna. Istnienie czarodziejów narzuca nam sposób, w jaki będą się oni uczyli swoich umiejętności. Tak właśnie powstał Hogwart (i szkoła magii w Sabrinie – to już mój sentyment) i tak powstało tysiące innych kultowych elementów w sagach znanych na całym świecie.

I tutaj wkracza Nolan. Nolan i jego ziarno.

Nolan, który przerobił już świat czasu tak, jak nikt inny nie zrobił tego wcześniej. Bo to Nolan stworzył Incepcję, gdzie na różnych poziomach snu czas płynie w inny sposób. I to właśnie czas jest tu kluczowy, bo to na nim będzie bazować fabuła Teneta.

Tylko co można jeszcze opowiedzieć o czasie?

Jak się okazuje, wiele.

To, co zrobił Nolan, jest niesamowite. Na jak banalny, ale jednocześnie innowacyjny pomysł wpadł. Jak świetny koncept stworzył (albo przynajmniej jak świetnym konceptem się zainspirował, bo samo ziarno to jedynie część jego talentu).

Podróż w czasie. Ale nie taka zwykła, jaką poznaliśmy dotychczas. Podróż w czasie – rzeczywistym. W czasie rozgrywających się wydarzeń. Podróż w czasie nie jako przeniesienie podmiotu do innej rzeczywistości, która równie dobrze mogłaby być innym światem, bliźniaczo podobnym do naszego sprzed np. tygodnia. Podróż w czasie jako „podróż”, jako odwrócenie biegu zdarzeń tylko z perspektywy bohatera (lub przedmiotu!), podczas gdy wydarzenia wokół rozgrywają się w swoim „normalnym” rytmie. Jeśli ktoś sądził, że o czasie powiedziano już wszystko, to był w wielkim błędzie. Nolan to pokazał. I – co najważniejsze – jak to pokazał.

OD OGÓŁU DO SZCZEGÓŁU

Bo tutaj leży sedno wykorzystywania fabularnego ziarna: co zrobisz ze swoim ogólnym konceptem. Jakie pytania musiał zadać sobie Nolan, aby uzyskać Tenet?

Czy mój koncept istnieje w świecie rzeczywistym?

Jeśli tak, jak wpłynie na elementy świata rzeczywistego?

Czy może posłużyć jako broń?

Jeśli tak, czy wykorzystałaby go armia?

Jeśli tak, to w jaki sposób?

I krok po kroku zbliżamy się do finałowej sceny filmu, czyli manewru okrążenia czasowego, w którym dwie jednostki żołnierzy atakują dane miejsce nie z dwóch stron, a z dwóch czasów. Pomysł ten nie powstał z czystego geniuszu autorskiego. Był logiczny. Oczywisty, jeśli przyjąć odgórną koncepcję. Z samego ziarna wykiełkował, później kolejny i następny, zrodzony z tych dwóch pomysłów. To jak gąbka. Nolan bierze ją do ręki i stara się wycisnąć do granic, tak, żeby dać widzowi jak najwięcej odpowiedzi, żeby zaspokoić jego ciekawość, jego potrzebę wiedzy.

Bo bohaterowie ludzcy w Tenecie to tylko tło. Prawdziwym bohaterem jest koncept czasowy. To wokół niego rozgrywa się fabuła. To pod niego budowane są postacie.

fot. Wikimedia Commons

RÓWNOWAGA PRZEDSTAWIENIA

Teraz pozostaje tylko kwestia tego, jak dużo Nolan zechce nam pokazać. Bo zainteresowania też nie można nagiąć. W Incepcji zakończenie pozostawia widza z pytaniem, na które tylko on sam może odpowiedzieć: bączek upadł czy nie? W Tenecie tego nie ma – a przynajmniej nie w takim stopniu. Zjadamy z talerza to, co dostaliśmy. Wychodzimy z sali kinowej, dumamy, stwierdzamy: to był dobry film. Dlaczego tak sądzimy? Bo sami jesteśmy zdziwieni. Bo sami nie wiedzieliśmy, że coś o tym całym czasie można jeszcze powiedzieć. I to powiedzieć dobrze. Innowacyjnie. Wychodzimy z budynku, nadal myślimy nad tą nolanowską gąbką, aż dochodzimy do wniosku: cholera, sam mogłem coś takiego stworzyć. Przecież to takie oczywiste.

Ale stworzył to Nolan.

I stworzył to dobrze.


Zapraszam też do przeczytania zapowiedzi serialu „Miasto Niedźwiedzia”.

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.