Strona głównaRecenzje książek i komiksówFantastyka, sci-fi, horror„Cesarstwo cienia” – strzeż się cieni – recenzja debiutu Malwiny Kubiczek

„Cesarstwo cienia” – strzeż się cieni – recenzja debiutu Malwiny Kubiczek

Odkąd się dowiedziałam, że „Cesarstwo cienia” zostanie wydane, niecierpliwie czekałam na moment, w którym trafi ono w moje ręce. Kojarzyłam bowiem ten tytuł z Wattpada, ale nigdy go nie przeczytałam, zawsze kończyłam na podziwianiu okładki. Niezwłocznie po premierze nadrobiłam zaległości. I żałuję, że poznałam losy Li dopiero w papierowej wersji.

CESARSTWO CIENIA

Mieszkańcy Sarivy muszą uważać na własny cień, bo ten może niespodziewanie pozbawić ich życia. Powodów do obaw nie ma Li, gdyż jest jedną z osób, które potrafią kontrolować mrok. Tę niezwykłą moc dziewczyna wykorzystuje do realizowania zadań dla Zakonu Cienia, tajemniczej organizacji zrzeszającej ludzi takich jak ona. Gdy nie udaje jej się wykonać ważnej misji, zostaje odsunięta na pewien czas od działań zakonu. Li zamierza udowodnić mistrzowi niesłuszność tej decyzji i przejmuje wbrew jego woli zlecenie zabójstwa jednego z książąt. Nie potrafi jednak go zabić. Zabiera więc go do Jahardu – krainy cieni, niedostępnej dla zwykłych ludzi. Tym samym wkracza do świata, o którym nie miała żadnego pojęcia. Będzie musiała zagrać w niebezpieczną grę, co może przepłacić nawet życiem.

NIE LĘKAJ SIĘ CIEMNOŚCI, CZYTELNIKU

Po skończeniu Cesarstwa cienia przyszła mi do głowy myśl, że takie debiuty to ja mogę czytać codziennie. Gdyby nie polskie nazwisko na okładce, bez wahania powiedziałabym, że za stworzeniem tej historii stoi amerykańska autorka pokroju Leigh Bardugo za czasów początków jej kariery pisarskiej. To oznacza, że dostrzegam w książce Kubiczek podobne błędy i niedociągnięcia co w Cieniu i kości, ale obie te pozycje mają w sobie coś takiego, że zaintrygowały mnie. Nie nazwałabym ich ulubieńcami, bo jednak nie chwyciły mnie mocno za serce, lecz płynęłam przez nie, zaciekawiona dalszymi losami bohaterów i rozwiązaniem pewnych wątków. Cesarstwo cienia przypomina mi popularne młodzieżówki fantasy sprzed dekady. To miła odmiana na rynku wydawniczym, gdzie obecnie królują powieści skupione głównie na romansie, najczęściej z przystojnym fae.

DWAJ KSIĄŻĘTA, JEDEN TRON

Mam słabość do książąt w młodzieżówkach, więc uwielbiam Kaina oraz Nivena i związaną z nimi intrygę. Moim zdaniem ich wątek to najlepszy element Cesarstwa cienia. Od początku wiedziałam, że rozwiązanie tej sprawy nie będzie proste. Miałam pewne podejrzenia co do przebiegu wydarzeń, jeszcze zanim Li zaczęła dostrzegać, że coś w tej całej historii się nie zgadza, ale moja teoria okazała się nietrafiona, przez co autorce udało się mnie zaskoczyć. I to tak bardzo, że do tej pory jeszcze nie zebrałam myśli po zaserwowanym przez nią plot twiście. Chętnie sięgnę jeszcze raz po Cesarstwo cienia, by prześledzić uważnie akcję i przyjrzeć się zachowaniu niektórych postaci, bo może dało się coś z tego wywnioskować, a ja po prostu przegapiłam wskazówki. Nie będę zdradzać, o co chodzi, bo zepsułabym Wam zabawę. Mogę jedynie zapewnić, że jeżeli uwielbiacie intrygi, to spodoba Wam się to, co przygotowała Kubiczek.

TAM, GDZIE ŚWIATŁO, TAM RÓWNIEŻ CIEŃ

Chociaż całkiem dobrze się bawiłam, czytając Cesarstwo cienia, dostrzegam pewne słabsze elementy, które nie pozwoliły mi wyżej ocenić tej książki i nad którymi autorka mogłaby popracować w kolejnej części. Kubiczek często zdarza się opowiadać o świecie cieniotkaczy, zamiast stopniowo odkrywać go przed czytelnikiem w toku akcji. Szczególnie widać to w pierwszym rozdziale, gdzie autorka mocno skupia się na przedstawieniu wykreowanej przez nią rzeczywistości.

Zdziwiłam się, że Cesarstwo cienia jest tak krótkie – choćby sto stron więcej pozwoliłoby lepiej wykorzystać potencjał tkwiący w historii Li. Czułam momentami pośpiech, jakby Kubiczek musiała szybko oddać tekst, bo zbliżała się data zakończenia prac redakcyjnych.  Brakowało mi rozwinięcia niektórych ważnych postaci, systemu magii i ogólnie świata, który przecież – jak pokazuje mapka na wyklejce – jest całkiem spory, bo liczy kilka państw. Wątki poboczne też niezbyt mnie porwały – zdecydowanie wolałam czytać sceny, w których Li przebywała w pałacu albo z księciem w Jahardzie.

PODSUMOWANIE

Widać, że Cesarstwo cienia to początek drogi pisarskiej Malwiny Kubiczek, ale dobrze spędziłam czas z tą powieścią. Miło będę ją wspominać. Nada się idealnie dla fanów młodzieżowego fantasy, takiego jak Cień i kość czy Czerwona królowa. Zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Warto wspierać takie debiuty. Ja tymczasem czekam z niecierpliwością na drugi tom. Szykują się kolejne intrygi, dużo akcji i okazji na bliższe poznanie bohaterów.


Zapraszam Was do przeczytania wywiadu z autorką. Zachęcam także do sprawdzenia recenzji innej wrześniowej premiery wydawnictwa Prószyński i S-ka, Wampirzycy i Wiedźmy.

Tytuł:
Cesarstwo cienia
Autor:
Malwina Kubiczek
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2023
Liczba stron:
312
Fabuła
7
Bohaterowie
7
Akcja
7
Klimat
8
Okładka
9
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

CESARSTWO CIENIA Mieszkańcy Sarivy muszą uważać na własny cień, bo ten może niespodziewanie pozbawić ich życia. Powodów do obaw nie ma Li, gdyż jest jedną z osób, które potrafią kontrolować mrok. Tę niezwykłą moc dziewczyna wykorzystuje do realizowania zadań dla Zakonu Cienia, tajemniczej organizacji zrzeszającej...„Cesarstwo cienia” – strzeż się cieni – recenzja debiutu Malwiny Kubiczek

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.