Przyznaję jak na spowiedzi – korzystam z Netflixa. Z uwagi na panującą sytuację zabrałem się za nadrabianie przydługich serii, by w towarzystwie nie wychodzić na dziwaka, który obejrzał ponad 1000 filmów, a wciąż nie zna najnowszego dzieła X. Choć w trakcie pisania artykułu, w tle leci 4 część Transformersów, wciąż na liście do obejrzenia wisi cała masa podobnych tytułów.
I tak myśląc o tym, jak przez lata „dzieła” ze stajni Marvela stały się z niezłych hitów podłą masówką, skrojoną pod współczesnego odbiorcę, wracam myślami do tych pól malowanych zbożem rozmaitem… a mianowicie do kina z przełomu tysiąclecia:
1. Lot Feniksa (2004) – Ranking „Dobre filmy” otwarty!
Przygodowy film w reżyserii Johna Moore’a jest, co prawda, remakiem filmu Start Feniksa (1965), jednak wciąż stanowi świetne kino. Otóż dostajemy niezwykła okazję obserwowania załogi zamkniętego szybu naftowego, walczącą o przetrwanie po katastrofie samolotu na pustyni Gobi. Jednak to, na co się decyduje, wykracza daleko poza „zwyczajny plan”. Czy tytułowy Feniks powstanie?
2. Gattaca – szok przyszłości (1997)
Czy macie w sobie od urodzenia coś, co byście chcieli zmienić? W rzeczywistości przedstawionej w filmie wystarczy pójść do lekarza, by poprawić jego dna, zdecydować jaki będzie i tym samym kupić mu przyszłość. Vincent natomiast ma wiele wad, nie powstał jako ulepszona jednostka, a owoc miłości rodziców. Bycie gorszym, nie powstrzymuje go jednak od realizacji marzeń.
3. Faceci w butach (2000)
Jeśli zapytasz kobietę o dobre kino z tańcem w tle, to myślę, że ten temat ciągnąłby się długo. Gdybyś zamiast tego spytał mnie, to wskazałbym Ci góra 2 dobre filmy. Jednak Wytańczyć marzenia jest zbyt nowy jak na ten artykuł i o nim może później. Naturalnym więc wyborem jest Bootmen. (Tak brzmi lepiej, nie?)
W dosyć małej i nudnej mieścinie jedną z nielicznych rozrywek jest szkoła tańca. Sean wybija się ponad grupę trafiając tym samym na krótko na scenę w Sydney. Jednak mokry sen kończy się szybciej, niż można by się tego spodziewać. Wraca więc do swojej miejscowości, by założyć własny, męski zespół, który stepuje w butach roboczych do metalowej muzyki. Zainteresowani? 😉
4. Ale jazda! (Interstate 60: Episodes od the Road) (2002)
Okej, przyznaję. Tytuł nie zachęca, dlatego też wepchnąłem powyżej również oryginalny. O ile nie życzę sobie takich tytułów, to chciałbym więcej takich filmów. Natomiast główny bohater życzy sobie, by dowiedzieć się, jakie wartości w życiu są dla niego ważne. No a żeby się tego dowiedzieć, musi dostarczyć przesyłkę, jadąc nieistniejącą drogą międzystanową numer 60.
5. Pitch Black (2000)
Dla spragnionych atrakcji – zapomniana perełka kina akcji. Dla wszystkich, którzy myśleli, że Kroniki Riddica (2004) to początek historii łysego zbiega, który zaliczył większość więzień – myliliście się. Wszystko zaczyna się tutaj. Więzienia nie ma, ale też jest fajnie.
6. Święci z bostonu (1999)
Kolejna perełka kina akcji, tym razem bardziej z irlandzką nutą. Bracia, zwani świętymi, wyruszają z prywatną misją oczyszczenia miasta z bostońskich złoczyńców. Nie obejdzie się bez rudawej muzyki i humoru, w świetnej obsadzie aktorskiej.
7. Wehikuł czasu (2002)
Znacie paradoks dziadka? Ja też nie, ale wpisałem w Google i wiem już na czym polega. Podobny paradoks znajdziemy w filmie stworzonym na podstawie powieści H. G. Wellsa. Naukowiec buduje maszynę, poruszony śmiercią swojej ukochanej. Nie może jej jednak uratować, bo przez jej śmierć powstał wehikuł. Co więc pozostaje naukowcowi, jak tylko sprawdzić przyszłość, skoro przeszłość jest nie do uratowania?
Dajcie znać, czy dla was też są to dobre filmy!