Strona głównaPopkultura„Grzesznicy” – Gdy muzyka staje się klątwą, a klub zamienia się w...

„Grzesznicy” – Gdy muzyka staje się klątwą, a klub zamienia się w piekło

W świecie kina niełatwo dziś o film, który potrafi zaskoczyć widza, nie zdradzając wszystkiego już na etapie zwiastuna. Grzesznicy Ryana Cooglera to właśnie taka opowieść – zaczynająca się jak dramat gangsterski, przechodząca przez wątki społeczne i romantyczne, aż po zaskakującą konfrontację z siłami ciemności. Obejrzałem ten film późnym wieczorem, wiedząc, że rano muszę wstać do pracy. Mimo to zostałem przed ekranem do końca. I nie żałuję ani jednej minuty.

Powrót Cooglera – z dala od Marvela, bliżej siebie

Ryan Coogler wraca do korzeni. Po latach pracy w filmowej machinie Marvela, gdzie każdy kadr musiał przejść przez dziesięć poziomów akceptacji, reżyser Creeda i Fruitvale Station ponownie sięga po kino osobiste. Jego najnowszy film, Grzesznicy, to hołd dla kultury afroamerykańskiej, bluesa, duchowości Południa i walki o tożsamość. Ale też dziwaczna hybryda gatunków, w której dramat egzystencjalny miesza się z horrorem o wampirach. Brzmi ryzykownie? I dobrze – bo to film, który nie boi się próbować.

Delta Missisipi, rok 1932 – powrót do domu, którego już nie ma

Akcja toczy się w 1932 roku, w gorącej, dusznej Delcie Missisipi – miejscu, gdzie upał wsiąka w ziemię razem z historią. Dwaj bracia, Smoke i Stack, wracają z przestępczego świata Chicago do rodzinnego miasteczka, by otworzyć własny juke joint – miejsce dla ludzi takich jak oni: wolnych, czarnych, szukających schronienia w muzyce. Chcą zbudować coś swojego. Odciąć się od przeszłości. Ale nie wszystko zostaje za nami tylko dlatego, że zamykamy drzwi.

Atmosfera, która wgryza się w skórę

Początkowo film płynie wolno, niemal jak dokument. Kamera snuje się po plantacjach, zapuszczonych uliczkach i przydrożnych barach, jakby sama była cieniem wspomnień. Nie ma tu wielkich tyrad o segregacji – wszystko czujemy w powietrzu. Duszna atmosfera, lepka jak pot w sierpniu, to najcenniejszy kapitał filmu.

Michael B. Jordan w podwójnej roli Smoke’a i Stacka pokazuje skalę swojego warsztatu. Jeden brat jest opanowany, drugi impulsywny. Ale obaj noszą w sobie wspólną ranę. Jordan nie musi nic mówić – wystarczy spojrzenie, zmiana postawy ciała. To aktorstwo, które się czuje.

Muzyka jako zaklęcie – scena, której się nie zapomina

Jedną z najmocniejszych scen jest ta w stodole – gitarzysta gra, klub żyje muzyką, a czas przestaje istnieć. Duchy przeszłości i cienie przyszłości tańczą razem. To sekwencja hipnotyczna, magiczna, a jednocześnie zwiastująca niepokój. Bo każda pieśń ma swoją cenę. I swoje potwory.

Gdy pojawia się horror, nie chodzi tylko o kły i krew. Wampiry symbolizują coś więcej – traumy, które powracają. Nie da się ich zabić, bo są wpisane w historię. W cień, w strukturę, w każdą nieopowiedzianą opowieść o niesprawiedliwości.

Nieidealny, ale prawdziwy – jak każda dobra opowieść

Druga połowa filmu traci trochę rytm. Niektóre wątki przyspieszają, inne zostają porzucone. Ale film nigdy nie traci serca. Jest szczery. I to czuć. To nie kino robione pod publiczkę – to opowieść, która musiała zostać wypowiedziana.

Grzesznicy to film niedoskonały, ale autentyczny. Jak blues – nie zawsze czysty, ale zawsze prawdziwy. Ryan Coogler nie napisał hymnu. On zaśpiewał pieśń – pełną bólu, pragnień i duchów, które nie chcą odejść. I warto jej posłuchać. Nawet jeśli ostatnie nuty zostają z nami długo po tym, jak światła w kinie zgasną.

A jeśli ten seans zostawił w Tobie niedosyt lub refleksję – to dobrze. Bo właśnie o to chodziło. Grzesznicy to film, który nie daje prostych odpowiedzi, ale zadaje właściwe pytania.

Na zakończenie zapraszam Cię do przeczytania innych tekstów na Writerat.pl. Może zainteresuje Cię mój emocjonalny felieton o granicach uprzejmości w filmie Goście:
👉 Goście – film, po którym zrozumiałem, że największy błąd to nie powiedzieć „nie”

Albo chcesz po prostu odpocząć i poczytać o krwawym rozrywkowym seansie w stylu starej konsoli? Wpadnij tu:
👉 Kraven Łowca – krew, pazury i efekty jak z PS3, ale i tak się dobrze bawiłem

A jeśli masz ochotę na coś lżejszego – może trochę o tym, czy jeszcze kogokolwiek obchodzą losy Carrie Bradshaw:
👉 Czy w 2025 roku potrzebujemy jeszcze Carrie Bradshaw?

Miłego czytania i do zobaczenia przy kolejnym filmie!

Piotr Małek
Piotr Małek
Piotr Małek – twórca Ekranomanii 🎬 Gadamy tu o filmach na luzie, jak przy kawie. Kocham kino, futbol i rodzinne seanse.
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.