Strona głównaFilmKoszmary wojny – recenzja filmu „Na Zachodzie bez zmian” (2022)

Koszmary wojny – recenzja filmu „Na Zachodzie bez zmian” (2022)

Powieść Na Zachodzie bez zmian, najsłynniejsza książka Ericha Remarque’a, doczekała się właśnie kolejnej, trzeciej już ekranizacji. Pierwszą z roku 1930 nawet dziś ogląda się całkiem przyjemnie, niemal bez poczucia, że obcujemy z czymś przesadnie archaicznym. Jej reżyser, Lewis Milestone, stanął na wysokości zadania, czego niestety nie można powiedzieć o Delbercie Mannie. Jego film, pokazany w telewizji niemal pięćdziesiąt lat po premierze dzieła Milestone’a, okazał się poprawny, aczkolwiek wtórny. Czy tego problemu udało się uniknąć Edwardowi Bergerowi, który we współpracy z Netfliksem postanowił spróbować swoich sił w zekranizowaniu wspaniałej, a jednocześnie tak trudniej prozy Remarque’a?

Na początku pozwolę sobie zaznaczyć pewną kwestię. Tegoroczne Na Zachodzie bez zmian nie jest wiernym przeniesieniem na filmowy grunt wszystkich wydarzeń adaptowanej powieści. Owszem, publika pozna wojenne losy znanych z kart książki bohaterów takich jak Kropp (Aaron Hilmer), Tjaden (Edin Hasanovic), Katczinsky (Albrecht Schuch) czy naturalnie Paul Bäumer (Felix Kammerer). Sama linia fabularna również pokrywa się z tą oryginalną, jednak nie chcąc ograniczać się do wizualnego odświeżenia reżyserskiej wizji Milestone’a, Berger postanowił zrealizować scenariusz z pewnymi przeróbkami oddalającymi jego adaptację od literackiego pierwowzoru.

Źródło: Netflix

Na pierwszy rzut oka nowości nie wydają się wprowadzać rewolucji, lecz ostatecznie sprawiają, że oglądając netfliksową ekranizację po lekturze książki Remarque’a, wielokrotnie będzie nam towarzyszyła myśl, że skądś znany daną scenę, ale zapamiętaliśmy ją zupełnie inaczej. Dla purystów okaże się to istnym koszmarem, aczkolwiek osobiście odebrałem wszystkie zmiany na plus. Ryzyko, jakie podjął reżyser, przyniosło bardzo pozytywy efekt. Widzowie dostali coś świeżego, chociaż przy tym mocno trzymającego się atmosfery oraz przesłania najsłynniejszej niemieckiej powieści antywojennej.

Okopowe trzęsienie ziemi

Już pierwsze sceny są wypełnione gęstą akcją. Berger rzuca widzów na głęboką wodę, wyraźnie odcinając się od sielskiego, niemal radosnego początku, jaki w swojej wersji ukazał Milestone. Natychmiast przenosimy się w sam środek działań militarnych na froncie zachodnim. Klimat brutalnej, trwającej od dłuższego czasu wojny wręcz uderza nas w twarz. Czujemy przerażenie i determinację żołnierzy, a po nich samych widzimy, że przebywali w okopach zdecydowanie zbyt długo, aby móc zachować psychiczną równowagę. Jest w końcu rok 1918 i chociaż nadzieja, iż piekło zaraz się skończy, zdaje się żywa, to nadal trzeba przeżyć kolejny, być może ostatni dla wielu niemieckich szeregowych, atak na francuskie pozycje.

Źródło: Netflix

Obraz Bergera rozpoczyna się symbolicznym trzęsieniem ziemi. Czy zgodnie z hitchcockowską zasadą napięcie będzie tylko rosło? Otóż nie tym razem. Po mistrzowsko zrealizowanym prologu cofamy się w czasie o prawie półtora roku.

Zabawa w wojnę

Wyniszczający konflikt trwa w Europie już trzy lata. Cesarstwo Niemieckie straciło setki tysięcy mężczyzn, mimo to daleko za linią frontu, pośród młodych ludzi, wciąż panuje optymistyczny, bojowy nastrój. Kończący właśnie szkołę przyjaciele postanawiają zaciągnąć się do wojska, aby walczyć za ojczyznę. W tym zamiarze utwierdzają ich nauczyciele, mamiący młodzież wizją łatwego zwycięstwa oraz perspektywą glorii, w jakiej chłopcy wrócą zaraz po tym, jak Francja padnie im u stóp.

Źródło: Netflix

Wątpliwości wydają się mieć jedynie rodzice Paula Bäumera. Woleliby, żeby na wszelki wypadek syn został w domu. On jednak razem z klasowymi kompanami udaje się do wojskowego centrum poboru, aby wreszcie móc wyruszyć na nieznaną, lecz wyidealizowaną przez pedagogów i przyjaciół wojnę.

Piekło okopów

W przeciwieństwie Milestone’a Berger pominął wątek treningu młodych rekrutów. Bäumer oraz jego koledzy trafiają od razu do Francji, gdzie mają wzmocnić osłabiony niedawnymi atakami odcinek frontu. Tam, widząc wielu rannych i zabitych, początkujący żołnierze nabierają pierwszych wątpliwości. Brakuje im jednakże czasu na refleksję, bo niedługo potem rozpoczyna się wyjątkowo zintensyfikowany francuski ostrzał artyleryjski, na którego skutek ginie pierwszy przyjaciel Bäumera, który boleśnie przekonuje się, jak naprawdę wygląda rzeczywistość współczesnej mu wojny.

Źródło: Netflix

Film Bergera posiada odczuwalnie szybsze tempo akcji niż ekranizacja Milestone’a czy tym bardziej tekst Remarque’a. Całość wprawdzie trwa prawie dwie i pół godziny, lecz jest zupełnie pozbawiona dłużyzn. Oczywiście zdarzają się spokojniejsze sceny, za których przykład mogą posłużyć wypady Bäumera i Katczinskiego na tyły celem zdobycia czegoś do jedzenia, aczkolwiek nawet w nich może zdarzyć się coś dynamicznego, co cały czas utrzyma nas w stuprocentowym zaangażowaniu. Na Zachodzie bez zmian jest w końcu zrealizowanym z rozmachem filmem wojennym, a nie offowym, skupionym na jakimś pojedynczym wątku projektem pokroju całkiem dobrego, chociaż niskobudżetowego End of War (całość legalnie i za darmo można obejrzeć na YouTube).

Bogowie wojny

Zwykle staram się unikać definitywnych ocen, jednakże w przypadku recenzowanego w tym tekście dzieła po prostu nie jestem w stanie się powstrzymać. Co prawda można się kłócić, czy wyreżyserowany przez Bergera obraz jest najlepszym filmem o I wojnie światowej w historii kinematografii, lecz muszę kategorycznie stwierdzić, że tegoroczne Na Zachodzie bez zmian stanowi najrealistyczniejsze, a przez to właśnie najbardziej przejmujące przedstawienie koszmaru, jakim był konflikt sprzed przeszło stulecia. Berger nakręcił epickie, bezkompromisowe widowisko, w którym nie brakuje brudu, krwi, a nawet… namacalnego strachu. W pewnym momencie produkcja wydaje się wręcz czerpać z estetyki horrorów. Wymowna scena odnalezienia przez oddział Bäumera zagazowanych rekrutów z powodzeniem mogłaby się znaleźć w jakimś dobrym filmie grozy.

Źródło: Netflix

Strona wizualna tak mnie oczarowała, że byłbym w stanie tylko dla niej polecić ten film, nawet gdyby miał beznadziejny scenariusz, głupie dialogi albo słabe aktorstwo, jednak o jakichkolwiek kardynalnych błędach nie ma mowy. Wszystko stoi na najwyższym poziomie. Bergerowi udało się połączyć ponadczasowe przesłanie antymilitarystycznej powieści Remarque’a z najlepszym współczesnym kinem, jakie można sobie wyobrazić.

Wer hat uns verraten?

Najnowszą ekranizację Na Zachodzie bez zmian koniecznie trzeba zobaczyć. To jedna z pozycji, dla których warto nabyć subskrypcję Netfliksa. Sądzę, że w świetle tegorocznych, bardzo przykrych wydarzeń przesłanie niemal doskonałego warsztatowo filmu Bergera wydaje się szczególnie wymowne. Na współczesnych wojnach, podobnie jak przed laty, nadal giną zwykli ludzie, zmuszeni walczyć za interesy elit urzędujących w pięknych gabinetach w Moskwie, Pekinie, Waszyngtonie albo Kijowie.


Moja książka Ziemia i skrzydła jest już dostępna w sprzedaży, a także za darmo w ofercie abonamentu Legimi.

Zachęcam również do zapoznania się z najnowszym, darmowym audiobookiem w uniwersum ZiS.

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Powieść Na Zachodzie bez zmian, najsłynniejsza książka Ericha Remarque'a, doczekała się właśnie kolejnej, trzeciej już ekranizacji. Pierwszą z roku 1930 nawet dziś ogląda się całkiem przyjemnie, niemal bez poczucia, że obcujemy z czymś przesadnie archaicznym. Jej reżyser, Lewis Milestone, stanął na wysokości zadania, czego...Koszmary wojny – recenzja filmu „Na Zachodzie bez zmian” (2022)

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.