Ludka Skrzydlewska, która na początku tego roku zadebiutowała ze swoja pierwszą książką Sentymentalną bzdurą, i to dość udanie, w tym miesiącu odda w ręce czytelników dwie kolejne pozycje. Historia nosi tytuł Negatyw szczęścia i została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich Negatyw szczęścia Inizio oraz druga Negatyw szczęścia Fine. Obie będzie można przeczytać już dwudziestego dziewiątego lipca, a ja dzięki uprzejmości wydawnictwa już dzisiaj przychodzę do was z przedpremierową recenzją pierwszego tomu!
(Zastosowane w tekście cytaty pochodzą z książki Negatyw szczęścia. Inizio.)
O CZYM JEST NEGATYW SZCZĘŚCIA. INIZIO
Główną bohaterką, a zarazem narratorką, jest dwudziestoczteroletnia Aleksandra Woźniacka. Z zawodu fotografka, która właśnie straciła pracę. Z pomocą zjawia się jej mama, znana modelka, która lata temu porzuciła córkę na rzecz kariery. Francesca Visconzi, bo tak właśnie się nazywa, oferuje jej pracę w domu mody w Mediolanie. Dziewczyna postanawia skorzystać z tej propozycji i praktycznie z dnia na dzień przeprowadzić się do innego kraju.
O Mediolanie wiedziałam tyle, ile przeczytałam w Wikipedii. Kiedy pewnego marcowego poranka lądowałam na lotnisku w Bergamo, gdzieś po drodze między wyjściem z samolotu a wejściem do autobusu, który miał nas dowieźć do najbliższego budynku, uznałam, że może to jednak nieco za mało.
Jeśli miałabym przypisać tę książkę do jakiegoś gatunku, powiedziałabym, że to powieść obyczajowa. Znajdziemy tutaj również powoli rozwijający się wątek romantyczny. Bliżej zakończenia natrafimy z kolei na odrobinę sensacji. Negatyw szczęścia. Inizio to przede wszystkim historia nowego początku. Aleksandra ma nowe stanowisko, mieszkanie i przyjaciół. Mimo upływu czasu nadal zmaga się z problemami z zaufaniem, wynikającymi z porzucenia przez matkę. Poznaje również Alessandro, który ocenia ją przez pryzmat wspomnianej matki. Czy Aleksandrze uda się uporządkować własne życie? I jak potoczy się znajomość z przystojnym Włochem?
Będziesz mogła w jednym z nich urządzić tę swoją… no… — Ciemnię — podpowiedziałam. — To się nazywa ciemnia. — No widzisz, znowu poznałam jakieś nowe słówko po polsku — ucieszyła się. Przełknęłam komentarz, że gdyby częściej rozmawiała ze mną i z tatą, znałaby ich mnóstwo, a tak musiała się ograniczyć głównie do „beznadziejna matka” i „niewierna żona”.
LUDKA SKRZYDLEWSKA I JEJ BOHATERKI
O kreowaniu postaci przez Ludkę wspominałam już wcześniej w mojej recenzji Po godzinach. Bohaterowie stworzeni przez autorkę nie są nudni, a każdy z nich ma swój własny, odmienny charakter. Naprawdę można ich polubić. Jednak szczególnie godne uwagi są postacie kobiece. Obserwując Aleksandrę, Chiarę czy Adelę widzimy pewne siebie, niezależne kobiety o mocnych charakterach, których w ostatnim czasie brakuje w powieściach.
Dla ciebie to dużo prostsze: widzisz coś, czego chcesz, i po prostu to bierzesz. Do tego jesteś przyzwyczajony, tak cię wychowano, dlatego nie potrafisz odpuścić. Nie potrafisz zrozumieć, że czegoś możesz nie dostać. Ja tak nigdy nie żyłam. Nauczyłam się żyć jedynie z tym, co naprawdę niezbędne… a ty nie jesteś mi niezbędny, wiesz?
Aleksandra jest uparta i walczy o swoje życie, a Chiara energiczna, z głową pełną pomysłów. Podobnie jak główna bohaterka, bardzo polubiłam Adele – jedną z modelek – za jej charakter i usposobienie.
Nic jednak nie mogłam poradzić na to, że nie potrafiłam przestać myśleć o Alessandrze. O tym kretynie, któremu w tak krótkim czasie udało się tyle razy wyprowadzić mnie z równowagi, a raz nawet doprowadzić do łez. Tej sztuki bycia gnojkiem bez odrobiny sumienia musiał się chyba długo uczyć.
O OCENIANIU NA PIERWSZY RZUT OKA
Poważnym problemem, na który Ludka Skrzydlewska kieruje uwagę, jest ocenianie innych po pozorach. Alessandro ocenia Aleksandrę przez pryzmat jej matki – modelki, a ona widzi w nim tylko bawidamka. Inni patrzą na Aleksandrę krytycznie, tylko dlatego, że jest Polką. Ludka zwraca uwagę na dość powszechny problem, jakim jest ocenianie bez znajomości faktów, i na to jak bardzo może być ono krzywdzące.
Boże, dziewczyno, nie czytałaś podręcznika dla czarnych charakterów? Tam na pewno piszą, jakich tekstów nie powinno się używać, kreując kogoś takiego — prychnęłam. — „Zniszczę cię” jest z pewnością na samym szczycie.
CZY WARTO PRZECZYTAĆ NEGATYW SZCZĘŚCIA
Założę się, że nie masz u siebie prostownicy do włosów? — rzuciła, jakby to miało wytłumaczyć moje pytanie. Wzruszyłam ramionami. — A po co? Przecież mam proste włosy. — Ani lokówki? — Przecież mam proste włosy — powtórzyłam uparcie.
Negatyw szczęścia. Inizio jest dość lekką i przyjemną książką, ale jednocześnie naprawdę realną. Bez większego problemu możemy zatopić się w uczucia bohaterów i wciągnąć w świat mody. Żaden z opisów mnie nie nudził, co w stosunku do długości książki jest naprawdę godne pochwały. Osobiście polecam Wam tę książkę, w przedsprzedaży możecie zamawiać ją między innymi na oficjalnej stronie wydawnictwa. Dobrą informacją jest również to, że drugi tom Negatyw szczęścia. Fine ukaże się tego samego dnia, więc nie będziecie musieli czekać na poznanie dalszego ciągu tej historii.
Francesca jest teraz ikoną stylu, ale myślę, że wiele mówi o tobie fakt, iż nie próbowałaś jej naśladować — powiedziała łagodnie, nadal szukając czegoś w segregatorze. — Silne osobowości zawsze znajdują swoją własną drogę, prawda?
Ocena 8/10
Dziękuję wydawnictwu Editio oraz grupie Helion za udostępnienie e-booka do recenzji.
https://writerat.pl/anna-sokalska-rarog-czyli-mityczny-kryminal-recenzja/