NA PODBÓJ MAGICZNEGO PARYŻA
Rodzice Sébastiena są przeciwnikami magii i chcą, by ich syn wiódł normalne życie. Chłopak ma jednak zupełnie inne plany na przyszłość i nie zamierza spełniać oczekiwań matki oraz ojca. Wyjeżdża więc na studia do magicznego Paryża, miasta zamieszkanego przez nadnaturalne istoty. Chłopak nie będzie jednak tylko się uczył – na oku ma przystojnego sąsiada, wampira imieniem Elia.
HEARTSTOPPER Z DOROSŁYMI BOHATERAMI
Jestem ogromną fanką serii Heartstopper i teraz, kiedy czekam na ostatni tom, chętnie sięgam po podobne historie, by wypełnić sobie jakoś ten czas do premiery. Normalsi to idealna propozycja, jeśli tak jak ja tęsknicie za Nickiem i Charliem, a nie chcecie po raz kolejny czytać książek Oseman, tylko pragniecie czegoś nowego. Bo Normalsi to taki Heartstopper, ale ze starszymi bohaterami (dobijają trzydziestki) oraz elementami fantastycznymi. Nawet akcja toczy się w Paryżu, tak jak w trzecim tomie, tyle że tutaj mamy dwie wersje miasta – tę dla magicznych istot i zwykłą dla ludzi. Jednak odnoszę wrażenie, że Janine Janssen i S. Al. Sabado podeszły do historii trochę mniej poważnie, a bardziej humorystycznie, czasami wręcz absurdalnie. Mnie to akurat nie przeszkadzało. Bawiły mnie te wstawki z królikiem ubranym w mundur czy nawiązania do naszego świata, jak choćby Pat Robertson, gwiazda sagi Wieczór.
OD POCAŁUNKU DO CZEGOŚ POWAŻNIEJSZEGO
Główni bohaterowie od razu wzbudzili moją sympatię i kibicowałam ich relacji. Bardzo podobało mi się, że mimo iż zaczęliśmy z grubej rury – nie mija kilka stron, a Sébastien i Elia już się całują w klubie – to potem autorki stopniowo budują ich więź, dają im przestrzeń na rozwój uczuć, poznanie się.
Książka nie skupia się jednak w pełni na queerowym romansie. Protagoniści dostają sporo czasu na własne zajęcia, np. Sébastien chodzi na uczelnię, ma znajomych, rozterki związane z tym, kim chce być, czy odwiedza sklep ciotki, jedynej przychylnej mu osoby z rodziny, oraz jej partnera. Elia tymczasem zajmuje się modelingiem oraz spotyka z przyjaciółkami, które mu dopingują w rozwijaniu nowej relacji. Same również dostają sporo czasu – autorki pokazują choćby podboje miłosne Ronnie na aplikacji randkowej i jej udane spotkanie z Drew. Jesteśmy więc w stanie coś powiedzieć o tych postaciach, mają jakieś cechy, a nie służą tylko za tło. I to szanuję!
KUNSZT RYSOWNIKA
Nie zawsze zdarza mi się pochwalić pod względem kreski powieści graficzne, ale tutaj nie mam do czego się przyczepić. Ilustracje są kolorowe i przyjemne dla oka. Bez tekstu mogłam odczytać po mimice oraz gestach bohaterów, co aktualnie czują, o czym myślą. Architektura również została dobrze przedstawiona – można poczuć francuski klimat. Muszę też wspomnieć o króliczku Sébastiena – za każdym razem, gdy się pojawiał, mimowolnie się uśmiechałam. Jaki on był uroczy! Miałam ochotę go pogłaskać. Jestem miłośniczką wszelkich słodkich zwierzątek, zatem nie powinno nikogo dziwić, że tak się nad nim rozpływam.
ŁYŻKA DZIEGCIU W BECZCE MIODU
Mogę narzekać tylko, że chociaż akcja toczy się w magicznym Paryżu, mało było pokazania nadnaturalnych istot i ich mocy. Szkoda, że autorki nie pokusiły się, by wykorzystać potencjał tkwiący w tym. Dzięki temu w pełni bym poczuła, że Séb czy Elia to nie są zwykli ludzie. A tak to mało mamy wampira w wampirze chociażby. Oby w kolejnych częściach zostało to naprawione.
PODSUMOWANIE
Szkoda, że Normalsi nie zdobyli takiej popularności jak Heartstopper. Moim zdaniem dzieło Janssen oraz Sabado w pełni zasługuje na podobne uznanie. A niestety nawet w Polsce przeszło bez echa. Polecam tę powieść graficzną Waszej uwadze, bo to lekka, przyjemna propozycja na jeden wieczór albo dwa – zależy, jak szybko czytacie i ile macie na to czasu, ponieważ książka jest dość obszerna jak na swoją formę. Nada się idealnie na nadchodzące ciepłe dni – można wziąć ją do ogrodu albo parku i oddać się lekturze.
Zapraszam do recenzji Fake Dates and Mooncakes, znakomitego debiutu Sher Lee.