„To był dobry ksiądz…” – tak odpowiadają niektórzy ludzie na wieść o tym, że osoba duchowna popełniła przestępstwo na tle seksualnym wobec dziecka. Wydaje się, że jest to dość nietypowa reakcja, biorąc pod uwagę fakt, że została skrzywdzona osoba nieletnia i to na nią należałoby zwrócić uwagę. Jednak ludziom na myśl przychodzi ów ksiądz – to jemu współczują i usprawiedliwiają jego karygodne czyny. I tutaj można zadać sobie pytanie – dlaczego; czym takie osoby się kierują?
„NIEKTÓRZY” – CZYLI KTO?
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, najpierw należy zastanowić się, które jednostki bądź grupy najczęściej bronią księży dopuszczających się pedofilii. Z prostych przyczyn możemy wskazać osoby głęboko wierzące, dogmatyczne, dlatego że sztywno trzymają się one ram i norm wytyczonych (w tym wypadku) przez wiarę katolicką i chrześcijańskie społeczeństwo. Perspektywa społeczno-kulturowa zakłada, że światopogląd i zachowania jednostki kształtują się pod wpływem m.in. towarzystwa, w którym się obraca, i kraju, w którym żyje. Jeśli więc jednostka wychowuje się w polskiej rodzinie katolickiej, głęboko wierzącej i często słyszy, że „księża są dobrymi ludźmi”, to trudno jest jej takie przekonanie wymazać. Taki człowiek głęboko wierzy w nieomylność duchownych i w ich „świętość”, w końcu taki prototyp księdza przedstawiano mu od najmłodszych lat Gdy tacy ludzie spotykają się z informacją o tym, że ksiądz popełnił przestępstwo pedofilne, przeżywają szok, a dysonans poznawczy, czyli stan nieprzyjemnego napięcia, jaki powstaje wskutek wykrycia rozbieżności między różnymi własnymi przekonaniami, jest tak silny, że bezwiednie starają się go zredukować. Właśnie z tego powodu „idą na skróty” i korzystają z tzw. domknięcia poznawczego – opierając się na wspomnianym wcześniej prototypie księdza, dochodzą do wniosku, że na pewno duchowny nie popełnił takiej zbrodni i sam w tej sytuacji jest ofiarą. Ludzie zaczynają usprawiedliwiać księdza, przytaczając wszystkie dobre wspomnienia z nim związane oraz zwracają uwagę na jego pozytywne cechy; „Taki dobry ksiądz, tak ładnie śpiewał”; „Nigdy nie było z nim problemów, zawsze mówił mi dzień dobry”. Choć „argumenty” nie są konkretne i mocne, ludzie wykorzystują je, ponieważ są to znane im schematy. Nigdy nie doświadczyli przykrości ze strony księdza ani ich dzieci nie padły ofiarą pedofilii, dlaczego zatem mają słuchać oskarżeń innych i w nie wierzyć (perspektywa poznawcza)?
Przeczytaj również: W koszmarze – recenzja książki „Sama”
KSIĄDZ JAKO AUTORYTET
Księża byli i nadal dla niektórych są ważnymi postaciami w społeczeństwie katolickim. Trudno jest więc piętnować kogoś, kogo ludzie postrzegają za swego rodzaju autorytet; przez to stają się ofiarami autorytarnej uległości, czyli bezkrytycznie ufają uznanym autorytetom i władzom. Jeśli więc ów ksiądz wyprze się swoich czynów, oni zaufają mu i jeszcze obdarzą go respektem („Jest niewinny, a spotykają go takie okropności!”).
JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO
Niektórzy usprawiedliwiają czyny pedofilskie księży również z wewnętrznych pobudek. Ponieważ jednostka identyfikuje się z pewną grupą ludzi (wspólnota chrześcijańska), a księża do niej należą, tacy ludzie traktują tego typu sprawy bardzo personalnie. Na skutek tego doświadczają zagrożenia samooceny, a ich naturalnym odruchem jest jej utrzymanie. Bronią więc członka swojej grupy, swojego autorytetu. W ten sposób również pielęgnują cechę wspólnotowości i konformizm (chodzenie na rozprawy sądowe jako wsparcie dla oskarżonego, strajki, petycje). Bezpośrednio zapobiega to wykluczeniu społecznemu ze strony innych katolików, którzy mają podobne poglądy. Podobnie postępują również niektórzy księża lub biskupi, chcąc chronić swoich kolegów od niepochlebnych oskarżeń. Jeśli oskarżenia okażą się prawdziwe, uderzy to w ich samoocenę jako grupy i narazi na wzmocnienie negatywnego stereotypu księdza-peQdofila, a przecież nikt nie chce znaleźć się w centrum stygmatyzowanej grupy. Osoby wyżej postawione od księży czują lęk przed takimi konsekwencjami, nic więc dziwnego, że takie sprawy „zamiatają pod dywan”, a „świętych przestępców” przenoszą do innych parafii, jakoby miało to cokolwiek zmienić.
Przeczytaj również: 5 antyklerykalnych filmów, które powinno się obejrzeć
PODSUMOWANIE
„Ksiądz to też człowiek” – tłumaczą inni. I mają rację. Sęk jednak w tym, że tak jak nie powinno się usprawiedliwiać pedofila, tak i nie można robić inaczej w przypadku księdza-pedofila. Zrzucanie wszystkiego na celibat czy na ofiary pedofilii (victim blaming) jest nietaktowne i okrutne, i powinno budzić wstyd w ludziach, którzy w ten sposób usprawiedliwiają zachowania pedofilskie w kościele. Według danych z 2020 roku do diecezji oraz zakonów męskich wpłynęło 368 zgłoszeń dotyczących wykorzystywania seksualnego osób małoletnich. Trzeba pamiętać, że nie są to tylko puste statystyki, a pod każdą cyfrą kryje się skrzywdzone dziecko, które potrzebuje być sprawiedliwie potraktowane.
Artykuł napisany na podstawie podręcznika B. Wojciszke „Psychologia społeczna” oraz innych źródeł.