Strona głównaLiteratura„Pisanie jest w dużej mierze rzemiosłem” – rozmowa z Weroniką Mathią przed...

„Pisanie jest w dużej mierze rzemiosłem” – rozmowa z Weroniką Mathią przed premierą „Żaru”

Już w tym tygodniu na półkach księgarni zawita debiutancka powieść Weroniki Mathii – Żar – o której więcej przeczytacie w naszej zapowiedzi.
Z okazji premiery Żaru zadaliśmy autorce kilka pytań o książkę, jej pracę w Kuźni Bestsellerów oraz planach na przyszłość.

Debiut już za rogiem. Jak udało Ci się połączyć pisanie książki z prowadzeniem szkoły kreatywnego pisania? Korzystałaś z wiedzy prowadzących zajęcia?

Na szczęście nie prowadzę Kuźni Bestsellerów sama. Dzielimy się obowiązkami z Małgosią Wardą i Pawłem więc jest to zajęcie, które można wykonywać w dowolnym czasie. Niemniej, jak każda kobieta aktywna zawodowo z małymi dziećmi w domu wciąż mam tego czasu za mało. Piszę wieczorami lub w weekendy. Kończyłam pisać Żar rok temu w wakacje i pamiętam, że kosztowało to mnie i moją rodzinę sporo wyrzeczeń. Inną sprawą jest to, że oboje z mężem od długiego czasu pracujemy z domu i łatwiej jest wtedy żonglować obowiązkami czy przyjemnościami. Jeśli chodzi o wiedzę wyniesioną z zajęć w Kuźni, to moja książka powstała zanim założyłam szkołę. Podczas pisania nieoceniona okazała się jednak pomoc Małgosi Wardy, z którą pracowałam nad Żarem. Można powiedzieć, że ta książka zbliżyła nas na tyle, że postanowiłyśmy otworzyć Kuźnię Bestsellerów. Bardzo przydatne okazały się również warsztaty, które kończyłam w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału. Miałam przyjemność pracować pod okiem Roberta Małeckiego i Zygmunta Miłoszewskiego.

Przejrzałam trochę ofertę Kuźni Bestsellerów. Czy myślisz, że któreś z kursów to must-have dla początkującego pisarza? Jest jakiś konkretny, który mogłabyś polecić?

Naszą Akademię! Jej pierwszym poziomem jest „Praca nad Talentem”, który prowadzi Małgosia Warda, kolejny to „Praca nad Stylem”. Trzeci poziom wciąż dopieszczamy. Sama zaczęłam swoją pisarską drogę na kursie Małgosi w Maszynie do Pisania. Z pełną odpowiedzialnością i przekonaniem twierdzę, że kursy, które prowadzi, są wyjątkowe.

Szkołę, którą prowadzisz, nazwałaś kuźnią. Czy dla ciebie pisanie to sztuka, czy jakaś forma rzemiosła?

Nazwę wymyślaliśmy wspólnie, ale tak, uważam, że pisanie jest w dużej mierze rzemiosłem.

To jak z malowaniem obrazu. Przemawia do nas jego treść, ale malarz użył konkretnych zabiegów, żeby wywołać określone emocje. Wiem, że osoby, które trafiają na kursy, często stoją w opozycji do takiego podejścia. Większości wydaje się, że pisanie to jakaś forma natchnienia. I owszem – to uniesienie, czy też „iskra” powinna towarzyszyć każdej kreatywnej pracy, ale musi być podparta wiedzą. W czym to pomaga? Na przykład w pisarskim zastoju. „Na fali” jesteśmy w stanie napisać od trzech do pięciu rozdziałów książki.

A co zrobić potem? Czym zapełnić środek? Tego wszystkiego właśnie można nauczyć się na kursach. Wiele osób nie wie, co to jest scena w powieści, z czego się składa, jakie są struktury fabularne. To są narzędzia, z których powinniśmy korzystać lub świadomie z nich rezygnować.

Podczas lektury twojej debiutanckiej książki, Żar, z łatwością można zauważyć silną matczyną miłość. Podjęłabyś takie same działania jak główna bohaterka czy jednak poszłabyś inną drogą?

Podobno każdy bohater ma w sobie coś z autora. Jednak sądzę, że chyba jedyną rzeczą, która łączy mnie z Leną, jest to, że jesteśmy matkami, które dla swoich dzieci zrobią wszystko. Przyznam, że jest to postać, którą pisało mi się najtrudniej, chyba właśnie dlatego, że mamy bardzo mało „punktów styku”. Z drugiej strony, im starsza jestem, tym bardziej unikam deklaracji, że coś bym zrobiła lub czegoś bym nie zrobiła. Życie potrafi postawić człowieka w sytuacji, która uruchamia w nim niespodziewane reakcje. Dlatego staram się nie oceniać Leny, ale kochać ją. Choć brzmi to dziwnie, uważam, że miłość w stosunku do głównych bohaterów jest niezbędna, żeby napisać dobrą książkę.

Czy twoim zdaniem istnieje sposób perfekcyjnego zatuszowania morderstwa? Jak ty byś spróbowała ukryć zbrodnię przez światem?

Perfekcyjne morderstwo to takie, którego się nie dokonało. Każda zbrodnia zostawia ślad. Jeśli nie w postaci dowodów, to w myślach i sumieniach osób, które jej dokonały (oczywiście mam na myśli osoby, które nie mają np. skłonności psychopatycznych). Wierzcie lub nie, ale w prawdziwym życiu dowody leżą wręcz na wierzchu. Gdy byłam na szkoleniu z technik kryminalistycznych, była to informacja, która mnie zszokowała. Problemem jest właściwie wytypowanie podejrzanego, ale gdy to nastąpi, okazuje się, że w szafie trzyma przysłowiowego trupa.

Zawsze zastanawia mnie, skąd autorzy kryminałów czerpią taką inspirację do napisania najbardziej krwawej i dramatycznej fabuły. Korzystasz z wiedzy bardziej doświadczonych autorów? Może słuchasz podcastów i mogłabyś nam jakiś polecić?

Staram się nie stosować pornografii przemocy w książkach. Jest to dla mnie szczególne ważne, żeby stosować brutalne opisy bardzo oszczędnie. Jestem zdania, że napięcie można zbudować innymi metodami. Uciekanie się do krwawych scen jest proste. Szybko wyzwala emocje w Czytelnikach i uważam, że to dosyć tani chwyt. Z delikatnym wstydem muszę przyznać, że nie słucham kryminalnych podcastów. Wolę czytać o zbrodniach lub szukać inspiracji w życiu i tematach, które mnie interesują. Jestem za to ogromną fanką filmów dokumentalnych i w tym temacie polecę np. serial Wyznania Morderców dostępny na Netfliksie, w którym osoby osadzone w celi śmierci opowiadają o swoich zbrodniach. Jeśli chodzi o inspirację bardziej doświadczonymi autoramo, to bardzo staram się tego nie robić. Do tego stopnia, że gdy konstruuję zagadkę kryminalną, nie czytam kryminałów, żeby przypadkiem lub nieświadomie nie skopiować motywów czy działań śledczych. Wtedy sięgam po reportaże i literaturę piękną.

Znalazłaś w trakcie researchu jakieś informacje, które zmroziły ci krew w żyłach i nie spodziewałaś się do takich dotrzeć?

Czytanie i rozmowa o prawdziwych zbrodniach zawsze wyzwala we mnie lęk. Zwłaszcza takich, które zostały dokonane bez planu i dotykają przypadkowych osób. Wyżej wspomniałam o szkoleniu z technik kryminalistycznych i to właśnie na nim poznałam prawdziwe kryminalne sprawy, które zmroziły mi krew w żyłach. Zajęcia zorganizowała Maszyna do Pisania i polegały na tym, że przez trzy dni omawialiśmy zbrodnie. Patrzyliśmy na zdjęcia z miejsca zdarzeń i wspólnie z doświadczonymi prowadzącymi analizowaliśmy krok po kroku działania techników i śledczych. Pamiętam, że drugiego dnia miałam głębokie wątpliwości, czy na pewno chcę pisać kryminały. Czy świat nie jest wystarczająco zły bez udziału moich historii? To właśnie wtedy obiecałam sobie, że podejdę do tematu „po swojemu”. Od strony ofiary, sprawiedliwości, emocji. Samo dokonanie morderstwa fascynuje mnie w tym procesie najmniej.

W przyszłości planujesz zostać przy kryminałach czy może spróbować czegoś innego? No i, czy masz już zaplanowaną powieść? Może coś we włoskich klimatach?

Chciałabym napisać coś ciepłego, dobrego, co niesie nadzieję. Problem w tym, że nie potrafię. Jest we mnie ta smutna, empatyczna, mroczna część, która domaga się ujścia i nie znajduje dla niej innej formy wyrazu, jak poprzez pisanie kryminałów lub thrillerów. Napisałam już drugą powieść i jej akcja rozgrywa się w Iławie, gdzie teraz mieszkam. Trzecią planuję i jest to proces zaawansowany do tego stopnia, że już zaczął mnie nawiedzać główny bohater.

Chętnie umieściłabym kiedyś akcję we Włoszech. Czemu nie? A już na pewno obdaruje któregoś z bohaterów miłością do kawy i tiramisu.


Przed premierą powieści Żar, zapraszamy na nasz wywiad z Natalią Sobocińską!

Wiktoria Pietrzak
Wiktoria Pietrzak
mortuis non mentior
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.