Dewolucja jako notatki z miejsca zdarzenia czy realny horror powstały dzięki fantazji pisarza?
Amerykański mit o Wielkiej Stopie nadal mocno tkwi w ludzkiej świadomości. Czy małpokształtna, ogromna postać istnieje naprawdę? Na to pytanie nie odpowiedzą już na pewno ofiary masakry w Greenloop, odizolowanej miejscowości w stanie Waszyngton.
Greenloop potencjalnie jest marzeniem wielu – cisza, spokój, możliwości high-tech, zajęcia rozwijające duchowość, a to wszystko w pobliżu nie do końca spokojnej góry. W końcu dochodzi do jej wybuchu. Pobliskie miejscowości wychodzą bez szwanku, natomiast Greenloop wygląda jak po przejściu wojsk w fazie ofensywnej.
Dewolucja to realny horror, w którym nie wiemy, czy czytamy skrupulatne notatki z miejsca zdarzenia, czy fikcję literacką.
Lubisz horrory? To na pewno spodoba Ci się Żertwa, napisana w klimacie słowiańskim.
Pamiętnik czy kreatywność pisarza?
Książka napisana jest w formie dziennika. Odbiorca musi mieć na uwadze, że powstała na podstawie pamiętnika Kate Holland, który miał być dla niej rodzajem terapii. Spisane detale i niekiedy na siłę przedłużane opisy przyrody lub emocji mogą być męczące dla odbiorcy, pragnącego wskoczyć między strony w poszukiwaniu akcji. Skrupulatność w opisie nadaje jednak ogromne wrażenie autentyczności. Możemy poczuć się, jakbyśmy byli na miejscu katastrofy.
Legendy okazują się tragiczną rzeczywistością
Jak wspomniałam, dochodzi do eksplozji góry, w wyniku czego łączność mieszkańców ze światem zostaje zakłócona. Ludzie, wędrując po okolicy w poszukiwaniu pomocy, napotykają żywy mit – sasquatche. Wcześniej nikt nie wierzył w ich istnienie. Bo kto normalny wierzy – w XXI wieku – w bajki o wielkich dwunożnych małpach? Narracja prowadzona jest w taki sposób, że nieustannie podtrzymuje napięcie. Akcja książki nabiera szybszego tempa wraz z nadejściem kataklizmu. W chwili eksplozji Mount Rainier dawkowanie szczegółów działa na czytelnika intrygująco, co niejako zmusza go do chłonięcia historii dalej. Jak się skończy walka o życie bohaterów? Czy przeżyli?
Dużo brutalności, a bohaterowie kręcą się w kółko
Nie ma co się oszukiwać – jest horror, to musi być krew. Czasami odnosiłam wrażenie, że było jej aż za dużo. Powodowało to, że zamiast czuć dreszczyk emocji, czułam lekkie zażenowanie – Kiedy ten akapit się skończy?
Sam motyw jest bardzo podobny do fabuły filmów Lawina oraz Wulkan, gdzie ocaleni ludzie walczą z żywiołem o przetrwanie. W Dewolucji dochodzi wątek mitologiczny, jakim jest obecność agresywnych Wielkich Stóp. Autor bardzo skrupulatnie podszedł do opisów emocji bohaterów. Chciał skupić się na definicji lęku oraz mentalnej walki o przetrwanie. Kate Holland, która jest bohaterką, a jednocześnie autorką pamiętnika w książce, czasami bez sensu wpada w panikę, kiedy w niektórych sytuacjach powinna zakasać rękawy i działać.
Pomimo lekkich potknięć postaci, fabuła broni się sama. Można ją zakwalifikować do horrorów psychologicznych.