Recenzja Małe życie autorstwa Hanya Yanagihary. O książce było swego czasu głośno, niektórzy się nią zachwycali, inni byli obojętni, a jeszcze inni w ogóle nie rozumieli fenomenu powieści. Wtedy stwierdziłam, że czas wziąć sprawy w swoje ręce, wyrobić sobie własną opinie i napisać własną recenzję.
Kilka słów o autorce
Hanya Yanagihara urodziła się w 1975 roku w Los Angeles. Swoją karierę zaczynała w różnych wydawnictwach jako redaktorka. Jednym z nich było czasopismo T: The New York Times Style Magazine. Pierwsza książka Yanagihary Ludzie na drzewach (ang. „The people in the trees”) ukazała się w 2013 roku i od razu zachwyciła odbiorców. To jednak było przygotowanie czytelników na to, co miało nadejść niebawem. Małe życie (ang. “A Little Life”), bo taki tytuł ma kolejne dzieło powieściopisarki, zostało wydane w 2015 roku. Lektura wstrząsnęła czytelnikami oraz zdobyła wiele nagród (m.in. The Kirkus Prize 2015, Książka roku Lubimyczytać.pl 2016) i nominacji (m.in. Women’s Prize for Fiction 2016, Man booker Prize 2015, National Book Award 2015). Już w roku wydania książka uzyskała tytuł bestsellera. “Dziecko” Yanagihary przyniosło jej wielki sukces i zrobiło z Hanya gwiazdę literatury współczesnej.
Opis książki
Czwórka wcześniej obcych dla siebie ludzi trafia do Nowego Jorku. Willem to początkujący aktor, JB jest obdarzonym talentem malarzem, Malcolm próbuje swoich sił w architekturze, a wycofany Jude chce zostać prawnikiem. Każdy z nich postanawia zacząć nowe życie z bagażem różnych doświadczeń.
Brzmi niewinnie prawda? Jednak niewinnie nie jest. Na pierwszych stronach możemy dowiedzieć się dużo o poszczególnych bohaterach, przedstawiana jest wówczas ich historia – zanim się jeszcze spotkali. Każdy z nich dzieli się swoją przeszłością, opowiadając o dzieciństwie i rodzinie. No, prawie każdy. Jude zawsze słuchał, ale sam nigdy nic nie mówił. Przeżył koszmarne dzieciństwo, o którym nie chciał wspominać, nie wyjawił prawdy także o tajemniczym problemie z nogami.
Co dalej?
Mijają lata. Przyjaźń młodych mężczyzn nadal trwa, ale staje się coraz bardziej krucha ze względu na tajemnice Jude’a. W końcu prawnik fragmentami opowiada swoją historię Willemowi. Skąd wzięły się rany na rękach, dlaczego zawsze jest sam, mimo że przyjaciele mają już partnerów, dlaczego tak bardzo boi się przeszłości.
Przez całą książkę stopniowo doznajemy wstrząsających opowieści o: życiu, bólu, ranach które zadaje nam codzienność.
Na pierwszy rzut oka widzimy idealną rodzinę, cudownych przyjaciół, spokojne życie. To wszystko jednak jest przykryte płaszczem cierpień. Przeszłość nie daje prawnikowi spokoju, z każdą sytuacją upomina się o to, aby Jude o niej nie zapomniał.
Małe życie sprawia, że zaczynamy inaczej myśleć o cierpiących, o bólu, który jest niezastąpionym elementem istnienia.
Ból domaga się, aby go czuć (Gwiazd naszych wina John Green)
To są chyba najtrafniejsze słowa, które opisują całą przygodę z ową powieścią. Przez 816 stron czujemy ból, który zostaje nam zadany przez nóż słów Yanagihary.
Moje wrażenia
Książka nie jest łatwa i zdecydowanie nie każdy ją polubi. Przez pierwsze dwieście stron strasznie się męczyłam. Długi czas nie rozumiałam takiego zachwycania się opisywaną powieścią. Miałam nawet chwile zwątpienia, odkładałam “cegiełkę” na półkę. Teraz wiem, że po prostu czekałam na tę książkę. Gdy zabrałam się za nią po raz trzeci, nie mogłam się oderwać, porwała mnie całą i bez reszty, czytałam przez większość mojego wolnego czasu, a gdy dotarłam już do końca, nie mogłam zapomnieć o zapisanych w niej wstrząsających słowach.
Wylałam morze łez, historia chwyciła mnie za serce i wyrwała je z piersi. Amerykańska autorka poprzez Małe życie pokazuje nam nieidealny żywot, o którym każdy z nas boi się pomyśleć. Tej książki nie da się usunąć z pamięci. Już w połowie powieści uświadomiłam sobie, że owa lektura będzie mi towarzyszyć już do końca. Takich słów się nie zapomina i wiem, że wrócę do niej nie raz i nie dwa. Do tej “cegły” trzeba dojrzeć – to fakt. Żałuję, że nie przeczytałam jej później, być może wiele zdań nabrałoby innego, jeszcze większego sensu.
Małe życie jest dla…
Polecam książkę dla tych, co lubią wcielać się w życie bohaterów. Zalecam lekturę dla osób ze skłonnościami do masochizmu, jak i dla wszystkich zmęczonych życiem. Ta książka jest zbyt trudna i zbyt okrutna dla młodych ludzi, którzy nie rozumieją jeszcze wartości istnienia.
Jest to piękna powieść o sensie życia, o poczuciu własnej wartości, radzeniu sobie w smutku, bólu, chorobie i szczęściu. Tu nic nie jest proste – tak samo niedola, jak i szczęśliwy los. – Jedna z czytelniczek
Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że jeżeli ktoś strasznie się męczy niech odłoży pozycję na półkę i odczeka kilka dni, miesięcy, nawet lat. Nie ma co się forsować, jeśli nie rozumiemy treści przekazanych przez autorkę – to nie wstyd.
Podsumowanie
Małe życie stanowi trudną historię o istnieniu, pełnym bólu, smutku, jak i radości.
Są tu prawdy trudne do zniesienia – że nie każdy potrafi żywić nadzieję i że nawet miłość, czysta i bez granic, nie zawsze wystarcza […] – Los Angeles Times
Cytat
Zapewne tego, co chcę teraz powiedzieć nie zrozumiesz, jednak pewnego dnia zdasz sobie z tego sprawę, że sposobem na przyjaźń, jak uważam, jest znalezienie ludzi, którzy są lepsi niż ty sam. Nie mądrzejszych, nie fajniejszych, lecz bardziej szczodrych, hojniejszych oraz takich, którzy potrafią wybaczać. Gdy już ich znajdziesz, doceniaj ich za to czego mogą cię nauczyć i staraj się ich słuchać, kiedy będą mówić coś o tobie, nie ważne jak złe lub dobre by to było. Przede wszystkim jednak ufaj im, co okaże się być najtrudniejszą rzeczą, jednak najlepszą z możliwych.
Małe życie – Hanya Yanagihara
Nawiązanie do tytułów
Trudno mi tu nawiązać do innych książek, ale myślę, że podobną lekturą opowiadającą o przyjaźni oraz sensie życia jest Posłaniec Markusa Zusaka. Można też sięgnąć po Złodziejkę książek tego samego pisarza.