Confundere
My, jako ludzie, lubimy mieć wszystko uporządkowane. Lubimy nadawać rzeczom jakiś sens oraz hierarchię. To znacznie pomaga w interpretacji rzeczywistości – sprawia, że możemy funkcjonować niemalże automatycznie. Są jednak przypadki, gdy coś może nas wytrącić z równowagi. Tak też jest z powieścią Graeme’a Macrae Burneta: Studium przypadku może jawić się jako istny labirynt.
W charakterystyczny dla postmodernizmu sposób (jak w przypadku np. Domu z liści) autor stawia właśnie na skonfundowanie czytelnika. Książkę cechuje dynamiczność oraz złożoność. Bo tak naprawdę nie mamy do czynienia ze studium przypadku jednej osoby. Historię (a raczej historie) poznajemy z perspektywy kilku osób. Studium przypadku nie jest więc dziełem jednorodnym stylistyczne oraz gatunkowo. Opisując go, można mówić o zreinterpretowanej powieści psychologicznej, dreszczowcu, a nawet rozprawie naukowej.
Szkatułka
Psychologizm Studium przypadku widać w treści, jak i w równie skomplikowanej formie. Złożoność ludzkiego umysłu objawia się poprzez szkatułkowość historii. Opowieści znajdują się wewnątrz opowieści. Co dla nas najważniejsze – ciężko jest traktować te wszystkie passusy obiektywnie. Całość fabuły komponują badania autora nad postacią dziwacznego psychiatry Braithwaite’a, fragmenty jego prozy, a także dzienniki kobiety, która postanowiła sama wszcząć partyzanckie dochodzenie w sprawie szarlatana. To pokazuje nam, jaką mnogość perspektyw reprezentuje dzieło. Burnet sprawnie miesza prawdę z fikcją. Równie sprawnie zmienia idiolekty, tak że jesteśmy w stanie uwierzyć we wszystko, co nam prezentuje. Książka sama w sobie stanowi grę psychologiczną z odbiorcami – jak daleko może sięgać ufność wobec autorytetu autora.
(nie)Rebecca
Polszczyzna, jak i większość innych języków utrudnia stosowne oddanie głębi centralnej (centralnych?) postaci całej powieści. Chodzi mianowicie o autorkę dzienników, którą później identyfikujemy jako Rebecca. Chociaż nie jest to jej prawdziwe imię, to jedynie ono pozostaje w zasięgu czytelników. Kobieta postanawia przeprowadzić śledztwo w sprawie nieortodoksyjnego specjalisty od zdrowia psychicznego. Posądza go o nakłonienie swojej siostry, Veroniki, do samobójstwa. Jak się wkrótce okazuje, intencją anonimki nie jest wendetta. Wręcz przeciwnie – zamiast unicestwienia szarlatana, dochodzi do rozdzielenia się jaźni bohaterki. Tak też powstaje Rebecca – lepsza wersja głównej postaci. Fragmenty poświęcone dwóm osobowościom bohaterki są nieustannym dialogiem między dwoma wersjami tej samej osoby. Tu też najbardziej wyeksponowana jest kwestia niestałości tożsamości.
Zabij swoje „ja”
Czy zabicie samego siebie jest drogą do wolności? Niestety Studium przypadku nie jest książką, która daje odpowiedzi na pytania zadawane przez czytelnika. Co więcej, sama prowokuje do kwestionowania norm oraz zautomatyzowanych konwencji, którym ulegamy. Powieść nieustannie – czy to poprzez kontrowersyjne postaci, czy też poprzez ich język – wywołuje niepokój i prowadzi do chęci stawiania oporu.
Choć autor odwołuje się do takich autorytetów jak Kierkegaard, nie znaczy, że staje po którejś ze stron. Sami musimy poszukiwać sensu ludzkich zachowań – a w szczególności tych najbardziej represyjnych względem naszego ego. Studium przypadku to powieść dogłębna, aczkolwiek kapryśna. Wymaga od czytelnika zaangażowania oraz wyzbycia się wszelkich przyzwyczajeń. Skłania do zabicia własnego „ja”, ale także do zwrócenia uwagi na inne oblicze – to głębiej skryte i niefaworyzowane.