DALEKO OD SŁOŃCA
Jules Luna niebawem ukończy szkołę, w związku z tym snuje plany na życie po liceum. Ma zamiar dostać się na UCLA i wyprowadzić z rodzinnej miejscowości, by móc wreszcie zacząć żyć jako wyautowany gej wśród ludzi, którzy nie będą go za to potępiać. Póki nie opuści domu, musi udawać heteroseksualnego, zbyt przerażony reakcją ojca czy znajomych na prawdę o nim.
Życie bywa jednak przewrotne i w ciągu jednej nocy plany Julesa legną w gruzach. Chłopak bowiem pod wpływem alkoholu ogłasza w sieci, że jest homoseksualny. Początkowo uważa to za katastrofę, ale zaistniała sytuacja okazuje się mieć plusy. Najważniejszy z nich to wiadomość od Matta, uroczego chłopaka z Los Angeles, który zdaje się rozumieć rozterki Julesa. Ich relacja szybko przeradza się w coś więcej niż przyjaźń. Problem jednak w tym, że chłopców dzieli aż tysiąc pięćset mil…
NAJPIERW CHMURY, A POTEM SŁOŃCE
W trakcie czytania tej powieści kilka razy zmieniałam o niej zdanie. Początek mnie nie przekonał, przez co dość długo czytałam pierwsze 50 stron. Nie mogłam się wciągnąć w tę historię. Rozpraszała mnie wielość imion, opisów przyjaciół głównego bohatera, ogólnie dość duży nacisk na nich. Wszyscy zdawali się podobni do siebie, a przez to nie umiałam ich odróżnić. Na szczęście osoba autorska skupiła się potem na przedstawieniu losów głównego bohatera i przyjaciele odeszli nieco w cień. Od tego momentu zaczęłam się angażować w Tysiąc pięćset mil od słońca, chociaż wciąż nie uważałam tej książki za niezwykłą. Jednak przepadłam zupełnie, gdy Jules oraz Matt stali się parą i zaczęło się dziać więcej rzeczy. Cieszę się, że zdołałam przebrnąć przez niezbyt interesujący dla mnie początek – było warto, bo to jedna z lepszych książek z bohaterami LGBT+, jakie kiedykolwiek czytałam.
PO KAŻDEJ BURZY WYCHODZI SŁOŃCE
Uwielbiam tę powieść za to, jak osoba autorska przedstawiła walkę bohatera o bycie sobą. Nie zabrakło w tym wątku pokazania nieprzyjemności, z jakimi dorastająca osoba nieheteronormatywna może się mierzyć. Jules przez pewien czas odczuwał ciągły strach, niepewność, a nawet doznał wykluczenia, którego społeczność LGBTQ+ doświadcza każdego dnia. Choć określiłabym Tysiąc pięćset mil od słońca jako uroczy młodzieżowy romans, to jednak nie stroni od pokazywania prawdy, nawet tej bolesnej, o życiu ludzi LGBT+, i próby odpowiedzi, jak poradzić sobie w kryzysowych sytuacjach. Po każdej burzy wychodzi w końcu kiedyś słońce.
SŁOŃCE W RÓŻNYCH CZĘŚCIACH ŚWIATA
Atutem Tysiąc pięćset mil od słońca jest szczegółowe przedstawienie kultury meksykańskich imigrantów. Przez całą powieść występują słówka czy całe zdania w języku hiszpańskim, a także mamy opisy wielu potraw kuchni meksykańskiej czy zwyczajów ludzi pochodzących z tamtej części świata. Obecna jest tu także kultura wietnamska. Doceniam, gdy autorzy umieszczają takie rzeczy w książkach. Dzięki temu można czegoś się dowiedzieć. Nadaje to również prawdziwości bohaterom – czuć, że pochodzą z danego kraju.
PODSUMOWANIE
Niezmiernie się cieszę, że Tysiąc pięćset mil od słońca ukazało się na polskim rynku wydawniczym. Nie jest to odkrywcza powieść, ale sposób, w jaki osoba autorska opisuje problemy Julesa, sprawia, że poleciłabym ją każdemu dorastającemu nastolatkowi LGBT+. Jednak nie tylko osoby takie jak Jules mogą coś wyciągnąć z lektury. Ludzie tacy jak jego ojciec być może przejrzą na oczy dzięki takiej lekturze, warto więc ją polecać każdemu. Jest to także lektura, dzięki której z pewnością poczujecie jeszcze chociaż odrobinę lata w te coraz chłodniejsze dni.
Zapraszam do recenzji Kate in Waiting Becky Albertalli.