Czy naprawdę patrząc na ten sam księżyc, wszyscy widzimy to samo? To ciekawe pytanie zostało nam zadane na okładce książki. I muszę przyznać, że przez cały czas się nad tym zastanawiałam.
Nie umiem żyć bez ciebie.
Pierwszy raz w życiu spotkałam się z sytuacją, że nie wiedziałam, jak główni bohaterowie mieli na imię. I teraz zastanawiam się czy to na plus, czy na minus. Cóż, oba.
Po pierwsze, dodawało to tajemniczości, której i tak w całej książce Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc było mnóstwo. Bohaterka bezpośrednio zwracała się do swojego kochanka (do tej formy także przejdę), przez co nie było potrzeby podawania jego imienia. Ale czy ten zabieg ma charakter pozytywny, czy negatywny? To chyba wymaga indywidualnej oceny.
— Jaka jest recepta na taki szczęśliwy związek? — spytała.
— My chyba po prostu lubimy ze sobą spędzać czas — odpowiedziałam.
— To nie może być wszystko — dodała.
[…]
— To może być wszystko — odpowiedziałam.
Fabuła
Jak wcześniej wspomniałam, główna bohaterka bezpośrednio zwracała się do swojego kochanka. I muszę przyznać, chociaż na początku nie byłam co do tego przekonana, spodobało mi się. Z taką formą nie spotkałam się jeszcze nigdy i uważam to za ciekawe doświadczenie.
Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc to opowieść o tym, że najbardziej można znienawidzić kogoś, kogo się kocha. Zgadzam się z tym oczywiście, ale chciałabym zaznaczyć, że to nie jedyny aspekt powieści. W tej historii możemy spotkać wiele przemyśleń bohaterki na dosłownie każdy temat. Udowadnianie, że mężczyzna jest podobny do kota? Odhaczone. Myśli pokroju „A mogłam zostać Grażynką?”. Odhaczone.
Ciekawa historia jest kolejnym plusem powieści. Nietypowy sposób jej przekazania również. Ale przede wszystkim opowieść przedstawia realia ludzkiego życia. Nie ukrywa niczego. Nie pokazuje, że po zakochaniu człowiek od razu jest szczęśliwszy, a dzięki drugiej połówce zawsze jest dobrze. I to jest piękne. Można zatracać się w pięknych historiach romantycznych, które zawsze mają happy end, ale od czasu do czasu warto przeczytać coś, co skłoni nas do refleksji.
Co sprawia, że książka jest dobra?
Książka M. Sienkiewicz to historia pełna wspomnień, urywków niczym z pamiętnika, przeżyć i przemyśleń. I może właśnie te elementy sprawiły, że była taka wyjątkowa? Dlatego zadajmy sobie ważne pytanie: „Co sprawia, że książka jest dobra?”.
Po pierwsze, nie daje o sobie zapomnieć. Podczas jazdy do szkoły czy pracy nagle budzicie się z letargu i mówicie „A co, jeśli bohaterka miała rację?”. I potem nie możecie przestać o tym myśleć. W głowie macie jedno – „to była dobra książka”.
Po drugie, wzbudza emocje. Co mi po książce, przy której moja mina zawsze jest taka sama? Przy której moje serce bije zawsze w stałym rytmie, a ja zachowuję kamienne oblicze? Spokojnie, nie martwcie się, Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc zapewni wam niezłą zabawę. Nieco śmiechu, szczerości, ale i smutku. Wszystkiego po trochu. Po przeczytaniu jej jest duże prawdopodobieństwo, że pomyślicie „to była dobra książka”.
Podsumowanie Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc
W sposób szczegółowy poznaliśmy tylko jedną wersję wydarzeń, przez co niemożliwa byłaby ocena relacji obojga kochanków obiektywnie, biorąc pod uwagę obie strony. Ale jeśli miałabym wyrazić swoje własne zdanie, po trochu utożsamiam się z bohaterką. Nawet w opisie autorka uwzględniła zdanie „Jeśli czytając tę książkę, masz wrażenie, że to historia o Tobie, to masz rację”.
Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc była niewątpliwie ciężką książką. Mimo że miała nieco ponad dwieście stron, czytałam ją kilka dni. Nie dlatego, że była nudna, przeciwnie, wciągnęła mnie. Jednak niekiedy musiałam po prostu przerwać. Odłożyć ją na blat, usiąść na łóżku i przeanalizować wszystkie informacje zawarte w książce. Autorka M. Sienkiewicz z pewnością miała głowę pełną pomysłów, a po jej historii widać, że świetnie przelała myśli na papier.
Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc to książka, która niewątpliwie spodoba się każdemu, kto lubi nietypową literaturę obyczajową. Nieco w formie kartek wyrwanych z pamiętnika i niepowtarzalnych przemyśleń bohatera. Historia wręcz zachęca do własnych refleksji na dany temat, co jest niesamowite. Chociaż książka jest ciężka i na pewno trzeba jej poświęcić nieco czasu, swobodnie można zgadzać się (lub nie) z myślami bohaterki i na ten temat dyskutować. Mimo wszystko daje nam szerokie pole do popisu.
Sen z tobą to coś więcej niż sen z kimkolwiek innym. Do Ciebie żywię potężne uczucie i z Tobą potrzebę obcowania. To taka miłość, której nie da się zdefiniować, a da się tylko opisać na przykładach.”