Strona głównaFilmZaoczne recenzje: „Emily w Paryżu”

Zaoczne recenzje: „Emily w Paryżu”

Emily w Paryżu to całkiem nowy serial Netfliksa. Wyszedł na początku października, a za jego produkcję odpowiada Darren Star. Mam nadzieję, że doskonale kojarzycie to nazwisko, bo to właśnie on wyreżyserował kultowy Seks w wielkim mieście. Zatem czy Emily w Paryżu podzieli sukces swojego poprzednika?

Bonjour! – czyli o czym opowiada serial?

Emily Cooper to młoda Amerykanka, pracująca w agencji reklamowej. W wyniku nagłej niedyspozycji szefowej musi ją zastąpić. Oznacza to, że najbliższe miesiące spędzi w Paryżu, pracując dla tamtejszej firmy. Jednak wiąże się to z pewnymi komplikacjami. Już na samym początku bohaterka spotyka się z wieloma barierami. Jedną z nich jest język, ponieważ Emily nie mówi po francusku. Pomimo ogromnych starań nad pokonaniem tej przeszkody z góry zostaje ona skreślona przez niektórych współpracowników.

To jednak nie jest jedyne utrudnienie, z którym zmaga się bohaterka. Również nowa praca stanowi dla niej ogromne wyzwanie. Francuzi mają zupełnie inne podejście do tego tematu, a więc dziewczynie bardzo trudno jest dojść z nimi do porozumienia. Emily wyznaje jednak zasadę, że jeśli ktoś zamknie przed nią drzwi, to ona wejdzie oknem. Więc negatywne nastawienie współpracowników nie zniechęca jej, a wręcz motywuje do dalszych działań.

Miasto miłości i wspaniałych widoków

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę w przedstawianiu Paryża w serialu, to jego ogromna idealizacja. Nie mówię, że jest to całkowicie negatywne zjawisko, ponieważ ujęcia, jakie dostajemy, potrafią wprowadzić w niemały zachwyt. Widz może podziwiać przepiękne widoki, które są niczym paryska pocztówka. Jednak sprawia to, że miasto wydaje się wręcz nierealne. Wszystko robi się aż nazbyt słodkie i cukierkowe, przez co brakuje w tym szczerości.

Stereotypy…

Wiele osób zarzuca produkcji powielanie stereotypów i faktycznie jest w tym sporo prawdy. Już w pierwszym odcinku można dostrzec bardzo schematyczny tok myślenia. Emily to typowa Amerykanka, wiecznie uśmiechnięta, młoda dziewczyna, która nie wyobraża sobie życia bez pracy. Pojawia się nawet stwierdzenie, że Amerykanie żyją, aby pracować. Natomiast Francuzi zostali ukazani jako naród uwielbiający swoją kulturę. Pracownicy agencji z góry oceniają główną bohaterkę przez pryzmat jej pochodzenia. Przedstawiono ich jako wrednych i rozleniwionych – długie przerwy na lunch czy zaczynanie pracy o późnej godzinie to dla nich codzienność.

Takie schematyczne myślenie doprowadziło do negatywnego odbioru serialu przez niektóre osoby. Ja jednak nie uznałabym tego tylko za wadę. Owszem, przez te wszystkie stereotypy produkcja czasem wywołuje irytację u widza, ale jednocześnie wprowadza elementy humorystyczne. Myślę, że większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że te schematy daleko mijają się z prawdą, więc można potraktować je w sposób komediowy.

Jak Lily Collins poradziła sobie z rolą?

Po obejrzeniu pierwszego odcinka jestem w stanie stwierdzić, że jej angaż jest jedną z lepszych decyzji producentów. Lily świetnie sprawdza się w roli głównej bohaterki. Idealnie pokazuje jej fascynację Paryżem, nieustanną radość i pozytywne nastawienie do wszystkiego.

Zatrudnione na planie stylistki również świetnie wykonały swoją pracę. Stroje noszone przez Emily całkowicie mnie oczarowały. Są ciekawe i oryginalne. Doskonale oddają klimat Paryża jako miasta mody. Dlatego aż nie mogę się doczekać, jakie kreacje ujrzę w kolejnych odcinkach.

Guilty pleasure…

To określenie jest świetną definicją dla Emily w Paryżu. Serial nie zalicza się do wybitnych produkcji. Zdecydowanie nie zachwyci on koneserów poważnych seriali, którzy oprócz dobrej rozrywki szukają jeszcze jakichś wartości, mądrych myśli wypływających z ekranu. Jednak, jeśli komuś zależy na miłym spędzeniu wieczoru, to zdecydowanie mogę polecić właśnie Emily…, ponieważ jest to wręcz idealna propozycja. Sama aż nie mogę się doczekać kolejnych odcinków!

Pomimo stereotypów i pewnego rodzaju powierzchowności serial zdecydowanie ma w sobie coś, co przyciąga odbiorcę. Co prawda pewnie nie podzieli sukcesu Seksu w wielkim mieście, ale Emily sprawia, że już w trakcie pierwszego odcinka ma się ochotę na zobaczenie całości. Więc jeśli potrzebujecie relaksu i odpoczynku, to nie bójcie się sięgać po Emily w Paryżu!


Jesteście fanami filmów Disneya? Koniecznie sprawdźcie się w naszym quizie!

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.