Król szamanów to bardzo dobrze znany tytuł. Przynajmniej dla mojego pokolenia, które wychowywało się na kreskówkach stacji takich jak Jetix czy Cartoon Networks. Na podstawie mangi Hiroyukiego Takei powstało kultowe anime, którego polską piosenkę z czołówki mogłabym zaśpiewać wyrwana ze snu w środku nocy. Od kwietnia tego roku japońska stacja TXN ruszyła z emisją nowej wersji serialu, która ma być wierna oryginałowi. A jak wygląda manga? Dzięki wydawnictwu mangowemu Studiu JG polscy fani mogą sami się przekonać.
SZAMANÓW KRÓLEM BYĆ…
Król Szamanów to historia o nastolatku, który widzi duchy. Mało tego, rozmawia z nimi, a dzięki temu, że jest szamanem, potrafi wpuścić je do swojego ciała. W amerykańskich filmach nazywają to opętaniem, ale w Japonii zjawy mają inną rangę społeczną. Szamani są bowiem łącznikami świata duchów i żywych, a dzięki swoim umiejętnościom mogą pożyczać od nich potężną moc, by pomóc innym zagubionym duszom osiągnąć spokój.
Yo Asakura to nie żaden przebojowy bohater, który poświęcił swoje życie, by ocalić świat. Ma raczej frywolne usposobienie i skłonność do lenistwa, a jego życiowe motto brzmi: „jakoś się ułoży”. Jego marzeniem jest bycie królem szamanów, początkowo dlatego, że chce mieć proste i lekkie życie. Gdy przeprowadza się z Izumo do Tokyo, by trenować, poznaje zupełnie zwyczajnego, choć bystrego chłopca Mantę. Okazuje się, że on również widzi duchy. To sprawia, że chłopcy się zaprzyjaźniają.
Czytaj także: Czarośledztwo – recenzja mangi
TAŃCZĄCY Z DUCHAMI
Nastolatkowie rozpoczynają przygodę. Jej finałem ma być Turniej Szamanów: walka, której zwycięzca zostanie królem świata dusz. Władcy mają zwykle sporo obowiązków, prawda? Muszą myśleć o poddanych, rządzić światem, czasem go uratować przed jakąś zagładą i tak dalej. Więc skąd pomysł, że gnuśny nastolatek mógłby być dobrym królem? Odpowiedź jest prosta: ponieważ Yo kocha świat i ludzi, a duchy darzy szacunkiem. Jego marzenia i wiara sprawiają, że potrafi przezwyciężyć każdą przeciwność losu. Zwłaszcza gdy od tego zależy życie jego bliskich.
Dość dużo się dzieje jak na pierwszy tom mangi, jednak nie odczułam nienaturalnego pośpiechu. Nowe wątki i postaci faktycznie pojawiają się szybko, jednak rozdziały są oddzielane krótkimi przerywnikami, które stopniowo wprowadzają nas w świat szamanów. Przy okazji możemy dowiedzieć się czegoś o bohaterach, co nie jest szczególnie istotne dla fabuły, ale rozluźnia atmosferę przed dynamicznymi pojedynkami.
NIE OCENIAJ PO OKŁADCE
Trudno zastosować się do tego stwierdzenia w tym przypadku, ponieważ okładka jest cudowna. Ale nieświadomi czytelnicy, którzy nigdy nie słyszeli o Królu Szamanów, mogą lekko się rozczarować wnętrzem, ponieważ zdobiona obwoluta to poprawiona wersja oryginału z roku 1998 i odbiega od stylu rysunków w środku. Kreska mangi jest dość dziecinna i przestarzała, a tło na dalszych planach obrazów często bardzo uproszczone lub wcale go nie ma. To, co lekko mi przeszkadzało, to tłumaczenie japońskich napisów na elementach świata przedstawionego, takich jak reklamy, tabliczki czy szyldy sklepowe. Odbiera to część naturalności i azjatyckiego folkloru.
WARTO KUPIĆ?
Król Szamanów to mangowy tasiemiec, po który sięgnęłam z sentymentu. Dla koneserów i zagorzałych fanów może być istotnym nabytkiem w kolekcji, ale nigdy nie poleciłabym tej serii komuś, kto dopiero rozpoczyna przygodę z japońskimi komiksami i zależy mu przede wszystkim na wrażeniach wizualnych. Pomijając jednak estetykę, manga potrafi zaciekawić. W interesujący sposób łączy religię Shinto i wierzenia rdzennych plemion Ameryki Północnej. Fabuła jest oryginalna i zabawna, a podczas czytania można nauczyć się trochę o historii i kulturze japońskiej. Podejście Yo do życia jest dość rozczulające, a jego życiowe motto „jakoś to będzie” daje do myślenia, no bo jaki ma sens przejmowanie się czymś, na co nie mamy wpływu? Na przykład przejmowanie się wydaniem dwudziestu dwóch złotych na mangę, która nie mieści mi się już na półce…
Lubisz mroczniejsze klimaty? Przeczytaj recenzję mangi Kuroshitsuji.