Niecałe sto trzydzieści stron wynurzeń na temat egzystencji. Tak właśnie w jednym zdaniu można opisać krótki zbiór opowiadań autorstwa Marcina Pawlika.
Do sięgnięcia po Bez nici Ariadny zachęcił mnie tytuł, który jednoznacznie nasuwa na myśl mitologię grecką. W książce nie znajdziemy jednak ani jednego nawiązania do wierzeń starożytnych Greków. Zamiast tego autor serwuje nam cztery opowiadania pozornie skupione na życiu codziennym, ale w dużej części debatujące o Bogu.
Czy to źle? Oczywiście, że nie, ale spodziewałam się czegoś innego.
Sumienie
Pierwsze opowiadanie Bez nici Ariadny naprawdę mi się podobało. Nie było może najbardziej oryginalnym pomysłem, na jaki kiedykolwiek się natknęłam, a pseudofilozoficzny wywód zaczynał się już na pierwszych stronach, ale zakończenie zmieniło moje postrzeganie tej historii. Szkoda, że było tak krótkie i nie został nam przedstawiony szerszy obraz życia głównego bohatera, którym jest skazaniec chcący odkupić swoje winy. Przez te kilkanaście stron prowadzi on rozważania na rozmaite tematy, rozkłada ludzkie życie na części pierwsze. Gdyby każde z tych opowiadań kończyło się w tak zaskakujący sposób, można by powiedzieć o tej książce, że jest całkiem dobra.
Puste pola
Drugie opowiadanie Bez nici Ariadny mówi o Wojtku, który wiedzie niesatysfakcjonujące życie. Po tym, jak przestaje się rozumieć z żoną, postanawia zmienić swoje postępowania. Podczas wewnętrznych dialogów często przywołuje przyjaciela sprzed lat oraz odnosi się do wpisów z prowadzonego dawniej pamiętnika. Cała historia kręci się wokół popadnięcia w dobijającą rutynę, przejmującą nie wiadomo kiedy kontrolę nad naszym życiem. Opowiadanie kończy się sceną, która niczego nie wyjaśnia, nie podsumowuje historii tak, jak powinna. Obserwowanie codzienności Wojciecha jest nudne, nie ma w tym polotu czy ekspresji, jedynie suche opisy, niepozwalające nam zaangażować się emocjonalnie.
Rozedrganie
Przechodzimy do gwoździa programu, czyli najgorszego opowiadania ze zbioru. Jeśli o mnie chodzi, tej historii mogłoby nie być. Przede wszystkim ze względu na to, że nie ma sensu. Główny bohater przeprowadza dialog z bezdomnym mężczyzną, który wydaje się tylko wytworem jego wyobraźni. Ostatecznie nic z rozmowy nie wynika, a fabuła kręci się wokół podróży pociągiem. Szkoda tylko, że wszelkie poruszone w historii kwestie nie łączą się w sensowną całość. To opowiadanie zdecydowanie ma nieść jakieś ważne przesłanie, niestety autor ujął to tak nieumiejętnie, że nie da się go dostrzec.
Zabierzcie od nas aureole
Opowiadanie zwieńczające Bez nici Ariadny niestety nie jest lepsze od poprzedników. Wypełnione zabiegami, które do niczego nie prowadzą. Nie skłania do przemyśleń, bardziej wciska nam prawdy głoszone przez jednego z bohaterów. Cała historia toczy się w jednym z krakowskich pubów, gdzie pewna grupa kompletnie obcych dla siebie osób spędza wolny czas nad kuflem, zapijając smutki. Po drodze mamy do czynienia z nutą tajemniczości, a zakończenie pewnie powinno dawać do myślenia i mrozić krew w żyłach, ale ponownie nic z tych rzeczy. Słabe zakończenie nie najlepszego dzieła.
Język
Książka napisana jest w prosty sposób, bez nadużywania skomplikowanych zabiegów. W momencie, w którym i tak trudno przez nią przebrnąć, ponieważ niczym konkretnym nie przyciąga, to zdecydowany plus. Nie jest to arcydzieło literatury. Mimo wszystko podczas lektury nie chwytamy się za głowę przez to, w jaki sposób niektóre zdania są ułożone.
Wstawki
Tym, co bardzo mi się spodobało, są wiersze umieszczone między poszczególnymi opowiadaniami. Stanowią ciekawe urozmaicenie, dodatkowo część z nich nie była wcześniej publikowana. Dzięki temu możemy zapoznać się z dziełem autora, po które byśmy pewnie nie sięgnęli, a dodatkowo może to być jedyna okazja, żeby spotkać się z danym utworem. Bardzo dobry zabieg, którym Bez nici Ariadny zyskuje.
Na koniec
Przykro to mówić, ale te opowiadania są po prostu nijakie. Książka sprawi przyjemność niewymagającemu czytelnikowi, który szuka czytadła na jeden wieczór.
Serdecznie zapraszam do przeczytania naszej recenzji Gambitu Królowej.