Christel Petitcollin znacie zapewne z serii poradników dla osób wysoko wrażliwych. Jak mniej myśleć bardzo mnie kusiła, nie tylko ładną okładką z leniwcem, ale i samą tematyką. Tak jednak wyszło, że twórczość Christel poznałam dopiero wtedy, gdy wydała ostatnią książkę pt. Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie. I cóż mogę rzec? Zawiodłam się.
Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie brzmiało naprawdę obiecująco. Nie wydaje mi się, że jestem osobą wysoko wrażliwą, choć z niektórymi typowymi dla nich myślami czy zachowaniami się utożsamiam. Miałam więc nadzieję, że książka trochę ułatwi mi życie, a autorka da sporo dobrych rad. Niestety wiele czynników sprawiło, że zamiast przeczytać tę książkę w mgnieniu oka, strasznie się przy niej namęczyłam.
STYL I NARRACJA
Już od pierwszych stron styl autorki wydał mi się po prostu okropny. Miałam wrażenie, że Christel jest infantylna i złośliwa, wręcz ironiczna, i przekonana o swojej arcymądrości. Często czułam się pouczana, jakbym dostawała reprymendę, i kompletnie niezrozumiana.
Autorka wiele rzeczy napisała, odwołując się do własnych doświadczeń, i w tym akurat nie ma nic złego. Bardzo lubię poznawać czyjąś perspektywę, o ile jest ona ukazana w ciekawy i nieprzesadny sposób. Niestety wywody Christel często zmieniały się w bajzel i przysięgam, że czasem nie wiedziałam już nawet, o czym czytam. Mimo że wszystko miało być poukładane i składne, tak jak obiecywała autorka na początku książki, ja ciągle się gubiłam i musiałam czytać niektóre fragmenty więcej niż raz. Sprawiło mi to wiele kłopotów.
Przeczytaj również: „ŚWIADOMI RODZICE” – RECENZJA KSIĄŻKI. WYCHOWANIE, CZYLI PRACA NA CAŁE ŻYCIE
DOBRY PORADNIK?
W swoim życiu przeczytałam wiele poradników – psychologicznych i nie tylko. I wszystkie świetnie mi się czytało, bo ciekawiły i oferowały naprawdę wiele. Tego nie mogę jednak powiedzieć o Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie. Większość rad, jakimi Petitcollin miała poratować osoby nadwydajne, są po prostu… beznadziejne. Niektóre zachowania, które poleca autorka, wydają mi się jakimś totalnym absurdem.
Np. small-talk to świetna strategia rozmowy, natomiast skłanianie do refleksji ludzi normotypowych to grzech i brak taktu! Tak jakby konwersacje na poważne tematy były czymś złym i nie na miejscu.
To samo tyczy się odpowiadania na pytanie „jak się masz?”. Co z tego, że spalił ci się dom i umarł pies? Ty masz odpowiedzieć, że wszystko u ciebie w porządku, bo osoba normalnie myśląca nie chce słyszeć o twoim złym samopoczuciu. Ba! Nie to, że nie chce cię słuchać, ale boi się przyjąć od ciebie negatywnej energii! Dosłownie padłam, jak o tym przeczytałam, szczególnie że we współczesnym świecie tyle trąbi się o wyrażaniu swoich uczuć i byciu sobą.
A to tylko kilka przykładów absurdalnych rad, jakimi nafaszeruje was autorka.
MÓZG I LĘKI
Jedyne interesujące fragmenty znajdziecie w rozdziałach 3. i 4. – kolejno: Potężny mózg homo sapiens i Lęki egzystencjalne. Być może podobały mi się dlatego, że po brzegi wypełniono je faktami naukowymi i psychologicznymi, które, o dziwo, miały sens i trzymały się kupy (nie to co reszta książki). Krzykliwe zdanie autorki nie rzucało się w oczy zbyt często i nie widziałam tam już kąśliwych uwag, co do nadwydajnych, „dziwnych” zachowań, które powinno się tępić i zmieniać.
Przeczytaj również: „MÓZG INCOGNITO” – PODRÓŻ DO WNĘTRZA MÓZGU
PODSUMOWANIE
Wbrew mojemu podnieceniu i wielkim oczekiwaniom, które miałam wobec Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie, stwierdzam, że była to strata czasu. Niczego pożytecznego się nie dowiedziałam, a dodatkowo zdenerwowałam się wszystkim, co napisała autorka.
Zdecydowanie nie polecam.
Szukasz innego poradnika? Sprawdź recenzję „NIE ZACZĘŁO SIĘ OD CIEBIE”.