PARYŻ JEST DZIKSZY OD LONDYNU
Koniec maskarady rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z Pieśni jutra. Paige Mahoney przetrwała tortury Nashiry. Nie może jednak dłużej czuć się bezpieczna w Londynie. Razem z Naczelnikiem opuszcza miasto, by znaleźć się poza zasięgiem okrutnej Refaitki, i zmierza do Paryża. Tam trafia pod opiekę tajemniczej organizacji zwanej Projektem Domino. W zamian za pomoc ma wykonać dla nich pewną misję, co będzie wiązało się z wyprawą po najciemniejszych zakamarkach francuskiej stolicy.
Tymczasem Sajon sukcesywnie poszerza swoje granice. Niewiele czasu pozostało, nim wolny świat odejdzie w zapomnienie. Na barkach Paige, jako że jest jednym z najsilniejszych jasnowidzów oraz zajmuje wśród buntowników wysoką pozycję, spoczywa ogromna odpowiedzialność. Musi zatem poza wykonywaniem misji dla Domino szukać w Paryżu nowych sojuszników, by z ich pomocą powstrzymać Sajon. Trudno jednak jej w pełni skupić się na tym zadaniu, gdyż niewola u Nashiry odcisnęła na niej piętno, a nie tak łatwo pokonać demony przeszłości…
POWRÓT DO CZASU ŻNIW…
Jak wspomniałam, nie nazwałabym się fanką Czasu żniw. Trzy lata temu, zachęcona wszechobecnym w książkowym świecie zachwytem nad twórczością Shannon, postanowiłam sięgnąć po dostępne wówczas tomy. Po lekturze pierwszego nie rozumiałam wzniosłych pochwał dla przygód Paige. To zdanie utrzymałam do samego końca Pieśni jutra. Nie odmawiam autorce ciekawego pomysłu na fabułę, wymyśloną historię poprowadziła w przemyślany sposób. Shannon umie pisać, co do tego nie mam wątpliwości. Ale losy Bladej Śniącej nie porwały mnie tak jak innych. Chciałam podzielać entuzjazm fanów i niecierpliwie oczekiwać na kolejne części. Coś jednak nie zagrało i Czas żniw okazał się nie dla mnie. A przynajmniej tak uważałam aż do premiery Końca maskarady.
…OKAZAŁ SIĘ TRAFEM W DZIESIĄTKĘ
Koniec maskarady to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Czy po dwóch latach dojrzałam do tej serii? Spojrzałam na nią inaczej? A może to w piórze Shannon coś się zmieniło po wieloletniej przerwie w publikacji Czasu żniw? Albo nowy etap tej historii trafił idealnie w mój gust, a poprzednie tomy nadal by mnie nudziły, gdybym po nie ponownie sięgnęła?
Niezależnie, gdzie leży prawda, teraz podzielam zachwyty innych, a przynajmniej nad Końcem maskarady. To fenomenalna książka. Choć jest obecnie najdłuższą z części serii, czyta się ją ekspresowo. Nie da się jej odłożyć. Jestem pełna podziwu dla geniuszu Shannon. I jednocześnie zła, bo ta powieść wcale nie dostarcza odpowiedzi, tak jak obiecywano. Wręcz przeciwnie. Po lekturze nasuwa się tylko jeszcze więcej pytań, co zwiększa apetyt na piąty tom.
MIŁOŚĆ W CZASACH REWOLUCJI
Relacja Arcturusa (z początku trudno było mi się przestawić, przyzwyczaiłam się do nazywania go Naczelnikiem) i Paige nigdy nie była głównym wątkiem tej serii. Nie zmienia się to w czwartej części. Jednak tak jak Shannon wielokrotnie wspominała na swoich socialach, Koniec maskarady to tom, z którego szczególnie ucieszą się fani tej pary właśnie ze względu na większe skupienie się na ich związku.
Do tej pory Arcturus i Paige rzadko mieli okazję spędzić wspólnie czas. Oboje mieli pilniejsze sprawy na głowie. Teraz wreszcie mogli porozmawiać tylko we dwoje o czymś innym niż ratowanie świata przed Sajonem. Dzięki temu Koniec maskarady uchyla trochę rąbka tajemnicy co do długowiecznych, nadnaturalnych istot, jakimi są Refaici. Odpowiedzi dostajemy od samego źródła, bo Paige podziela ciekawość fanów i zadaje Arcturusowi kilka z pytań, które się pojawiały w Q&A u Shannon.
ALE REWOLUCJA NADAL JEST NAJWAŻNIEJSZA
Chcę uspokoić osoby, które mniej entuzjastycznie podchodzą do romansów w książkach i uwielbiają Czas żniw za akcję, że w Końcu maskarady wciąż dużo się dzieje, chyba nawet więcej niż w poprzednich tomach. Poza tym romans Paige oraz Arcturusa nie jest przedstawiony jak w wielu młodzieżówkach, mimo że opiera się na schemacie dość popularnym w tym segmencie literatury. To bardzo zdrowa relacja, bez scen, na których przewraca się oczami z uczuciem zażenowania. Ja obojętnie podchodziłam zarówno do tych bohaterów, jak i ich związku, ale po tym tomie zaczęłam im kibicować. Mam nadzieję, że dostaną czas dla siebie również w piątej części. W końcu kto czytał, ten wie, że mają sobie dużo do wyjaśnienia…
MASKI OPADŁY, KONIEC MASKARADY
Zakończenie trzeciego tomu nie zwaliło mnie z krzesła, mimo że wielu czytelników uważało je za emocjonujące i przeklinało Shannon za taki cliffhanger. Nie byłam w żadnym stopniu bliska snucia teorii, co dalej się wydarzy, czy usychania ze zniecierpliwienia. Przyjęłam ze spokojem zamknięcie pewnego etapu tej historii. Nie odczuwałam silnej potrzeby poznania dalszych przygód Paige, choć zostało jeszcze wiele do odkrycia. Za to ostatnie sceny powieści Koniec maskarady sprawiły, że przez jakiś czas nie mogłam dojść do siebie. Byłam zbyt przytłoczona różnymi emocjami i coraz to bardziej szalonymi pomysłami wpadającymi do głowy. Jeżeli komuś jakimś cudem zdarzyło się przysypiać w trakcie czytania, to gwarantuję, że pod koniec się rozbudzi. Ostatnie sto stron przypominają jazdę na rollercoasterze. Musiałam je przeczytać jeszcze raz, gdy opadły ze mnie emocje (oraz maski – nawiązując do tożsamości pewnych bohaterów). Dopiero wtedy w pełni zrozumiałam, co tam się stało. Doskonałym zwieńczeniem tej dynamicznej akcji jest ostatnie zdanie. Nie można było wymyślić lepszego. Wywołało lawinę teorii i skłoniło mnie do poszukania opinii innych na temat zakończenia. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam do czasu wydania kolejnego tomu, a ma się ukazać dopiero w 2024 roku.
PODSUMOWANIE
Koniec maskarady okazał się genialną, pełną zwrotów akcji podróżą z Paige przez „rozjuszony krwią rewolucji” Paryż. Nie spodziewałam się, że jakakolwiek powieść Shannon trafi do mojego rankingu najlepszych książek. I to na dość wysokie miejsce! Teraz już rozumiem wszystkich, którzy niecierpliwie oczekiwali na Koniec maskarady po finale Pieśni jutra. Nie mogę się doczekać kolejnej części, i to tak bardzo, że regularnie sprawdzam na instagramowym profilu autorki postępy w pracy nad nią. Shannon postawiła wysoko poprzeczkę. Mam więc nadzieję, że piąty tom dostarczy jeszcze więcej wrażeń niż Koniec maskarady. Podsumowując – jeżeli z jakiegoś powodu zastanawiacie się, czy warto po tak długiej przerwie kontynuować Czas żniw, to zachęcam do dania jeszcze jednej szansy Shannon, tak jak ja to zrobiłam. Uważam, że warto.
Jeżeli szukacie dobrej fantastyki dla młodzieży, zachęcam do przeczytania recenzji książki Vortex Anny Bening.