Marionetkarz to debiutancka powieść Aleksandra Filipa Dubickiego, wydana przez Novae Res w 2021 roku. Gdybym miała opisać tę książkę jednym słowem, nazwałabym ją niejednoznaczną. Bohaterowie, świat przedstawiony oraz fabuła tworzą razem chaos, z którego wyłania się powoli wielokolorowa plama niedomówień oraz tajemnic. Czy warto je odkryć?
Historia opowiada o grupie przyjaciół wkraczających w dorosłość. Zmagają się z zupełnie zwyczajnymi problemami związanymi ze szkołą, przyjaźnią czy miłością. Pewnego dnia dochodzi do tajemniczego wypadku jednego z uczniów. Odkrywają wówczas, że zagraża im tajemnicza postać odziana w czerń – tytułowy marionetkarz. Czasem pojawia się w snach bohaterów, czasem sam śni. Nastolatkowie są przekonani, że to przez niego w ich mieście dzieją się wszystkie złe rzeczy. Postanawiają powstrzymać tajemniczy byt. I niestety na postanowieniu się kończy.
NIEDOPOWIEDZENIA
„Nie możesz wyjść obrażony z seansu tylko dlatego, że nie wiesz, co miałeś oglądać”.
Z jednej strony zgodzę się z tym, rodzi to jednak pytania, na które nie dostajemy odpowiedzi. Nie od razu. Takie niedopowiedzenia nie zawsze są dobre. Miałam wrażenie, że Dubiecki nieco przesadził. Zastępując klasyczne elementy prozy tymi charakterystycznymi dla poezji, stworzył nietypowe dzieło, które bardzo trudno zrozumieć.
Głowni bohaterowie to znajomi ze szkoły: Tyron, Wernon, Arna, Meave i Pela. Czujemy pewną więź między nimi, ponieważ połączyła ich wiedza o marionetkarzu. Cała reszta ich relacji to niewypowiedziane myśli i gra pozorów. Choć niewiele o nich wiemy, są intrygujący, tajemniczy, co wywołuje niepokój osaczający czytelnika. Nie poznajemy ich charakterów czy uczuć. Poznajemy za to ich myśli, z których na własną rękę musimy wysnuć wnioski, odgadnąć, kim są postacie.
Często trudno domyślić się, o kim mowa w narracji. Imiona oraz myśli mieszają się i gubią w natłoku metafor i filozoficznych porównań. Wydaje mi się, że taki sposób prowadzenia historii w połączeniu z niewielką treścią to strzał w dziesiątkę, ponieważ po pewnym czasie stałoby się to męczące. Krótka forma książki działa na jej korzyść. Zaledwie sto stron można przeczytać za jednym posiedzeniem, mnie jednak sprawiło to trudność. Czułam się tak, jakbym wróciła do czasów liceum, uczyła się do testu z fizyki i czytała po raz kolejny ten sam akapit.
Czytaj też: Rocznicowa recenzja filmu Smoleńsk
POETYCKA LIRYKA
Trudno podążać za narracją, ponieważ często zmienia się z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Czas teraźniejszy przeplata się z przeszłym. Klasyczne wtrącenia i opisy czynności, takie jak „powiedział” czy „krzyknął”, właściwie się nie pojawiają. Zamiast tego są przedstawiane w niecodziennej formie. Rozmowy z marionetkarzem czasem toczą się w toku narracji, zapisane są kursywą, jakby były myślami intruza w ich głowach. Momentami wygląda to, jakby autor miał literackiego Tourette’a. Jednak to, jak operuje językiem, jest ciekawy i nieprzewidywalny. Gdy pojawia się tytułowy marionetkarz, czytelnik nie jest w stanie przewidzieć, co się stanie. Jednak zwykle nie staje się nic. Są tylko rozmowy. Pytania bez odpowiedzi. Tajemnice.
Sposób, w jaki jest napisana ta książka, przypomina deszcz. Ulewę pełną dźwięków, przybraną kolorami burzowych chmur. Ciągle czuć niepokojące napięcie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy uderzy piorun. Słowa wydają się pomieszane, nie współgrają ze sobą, jakby sam marionetkarz zgniótł je w garści na pojedyncze litery i rozsypał w głowie. A mimo to w jakiś sposób to przyciąga. Hipnotyzuje. Niewiedza to jedyny stały element tej lektury, do czego z czasem można się przyzwyczaić i zacząć wyłapywać więcej. Nadążyć za fabułą nie jest łatwo i myślę, że nie warto. To, co jest najciekawsze w tej książce, to sam proces czytania jej.
Czytaj też: Weekendowe polecajki #32
CO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI?
To, co mnie zafascynowało w tej książce, to sposób, w jaki zmusza do refleksji. Narrator prowadzi z bohaterami wewnętrzne dialogi, a ponieważ często trudno zrozumieć ich powiązania z fabułą, możemy zinterpretować je na własny sposób, choć nie twierdzę, że przemyślenia czytelnika zawsze mogą być dowolne. W niektórych momentach, gdy sądziłam, że odkryłam kolejne tajemnice, po chwili odnosiłam wrażenie, że sama dałam się zwieść marionetkarzowi, wciągnąć w jego grę pozorów. I to doświadczenie równie niepokojące, co fascynujące. Brutalnie prawdziwe.
PODSUMOWANIE
Thrillery zwykle trzymają w napięciu, zaskakują. Nie zaprzeczę, że autor budował atmosferę grozy oraz tajemnicy, jednak wszystkie niewiadome nawarstwiały się zbyt szybko. Poetycki klimat, barwne porównania i zagadki odkrywające najgłębsze, ludzkie lęki – to wszystko składa się na nietypową lekturę. Mimo oryginalności książce brakuje życia, dobrze wykreowanych bohaterów, żwawej akcji.
A kim jest marionetkarz? Przez całą powieść stanowi największą niewiadomą, a na końcu dostajemy jedynie część prawdy. Zadałam sobie wówczas pytanie: czy naprawdę istniał?
Marionetkarz to nieoczywista lektura o dorastaniu i odkrywaniu siebie w okrutnym, dorosłym świecie. Napisana niesamowicie poetyckim i wielowarstwowym piórem debiutanta, który ma przed sobą interesującą karierę.
Chcesz przeczytać o kolejnym zaskakującym debiucie? Sprawdź recenzję Skrzypka.