Strona głównaRecenzje książek i komiksówFantastyka, sci-fi, horror„Nie z tego świata” – recenzja książki Kelly Creagh

„Nie z tego świata” – recenzja książki Kelly Creagh

Nazwisko Kelly Creagh miło mi się kojarzy, gdyż kilka lat temu lektura pierwszego tomu „Nevermore” pozwoliła mi choć na chwilę odciąć się od koszmaru, jakim była sesja. To dość zabawne, bo Creagh specjalizuje się w pisaniu mrocznych historii, które powinny raczej budzić niepokój w czytelniku, niż wywoływać radość. Z okazji Halloween postanowiłam wrócić do jej twórczości, ale nie do „Nevermore”, by ukończyć wreszcie tę trylogię, lecz do nowej powieści, „Nie z tego świata”, będącej retellingiem „Jane Eyre”. I cóż – mogłam jednak nadrobić ostatni tom o Isobel i Varenie.

ZAPROSZENIE DO GOTYCKIEJ POSIADŁOŚCI

Jane Reye jest jasnowidzką – potrafi zobaczyć wszelkiego rodzaju byty nie z tego świata panoszące się wśród ludzi. W związku ze swoimi niezwykłymi umiejętnościami otrzymuje zaproszenie od Eliasa Thornfielda, właściciela Fairfax, nawiedzonej posiadłości. Za wypędzenie stamtąd ducha Jane ma otrzymać wynagrodzenie, które pozwoli jej prowadzić samodzielne życie tam, gdzie tylko zapragnie. Zadanie nie będzie jednak proste, szczególnie gdy okaże się, kto tak naprawdę jest nękany przez dziwny byt i dlaczego…

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI, ALE NIE TAKI, JAKI CHCIAŁAM

Creagh udało się sprawić, że poczułam się o co najmniej dziesięć lat młodsza. Nie mówię jednak tego w pozytywnym kontekście. W trakcie lektury Nie z tego świata wróciły do mnie wspomnienia z czytania romansów paranormalnych powstałych na fali Zmierzchu, które wtedy mi się podobały, a teraz uznaję za słabe książki. Nie mówię, że mamy odciąć się od tego, co było kiedyś modne, i nie tworzyć podobnych historii. Wielu autorów udowodniło, że wciąż można pisać np. o wampirach i robić to dobrze. Trzeba jednak umieć dopasować się do obecnego rynku wydawniczego. Creagh to się nie udało. W życiu bym nie powiedziała, że Nie z tego świata zostało wydane w 2023 roku. Co poszło konkretnie nie tak?

MIAŁO BYĆ KLIMATYCZNIE, A BYŁO ZBYT NOWOCZEŚNIE

Pierwszą rzeczą, która mnie negatywnie zaskoczyła, było osadzenie akcji we współczesnym świecie. Po blurbie i klimatycznej okładce spodziewałam się, że Nie z tego świata przeniesie mnie do takiego świata jak w serialu Dom grozy. Tymczasem Jane żyje w XXI wieku, korzysta z telefonu, do miejsca docelowego dociera samolotem i uberem, a nie komunikuje się listownie czy podróżuje karetą. Nevermore nie dzieje się w epoce Edgara Allana Poe i nie miałam z tym problemu. Tutaj jednak uważam, że ta historia lepiej by się sprawdziła właśnie w takich wiktoriańskich klimatach. Nowoczesne technologie i młodzieżowy język zabiły całą grozę tajemniczej rezydencji.

NAGŁA MIŁOŚĆ PRZYSŁONIŁA ROZSĄDEK

Główna bohaterka Nie z tego świata jest naiwna i głupiutka, niczym Bella ze Zmierzchu i tego typu powieści, a z tworzenia takich postaci, mam wrażenie, autorzy już dawno zrezygnowali na rzecz silnych protagonistek. Jane wiele razy miała okazję wyrwać się z domu, gdzie groziło jej niebezpieczeństwo, i wziąć pieniądze. Tymczasem została, bo uważała właściciela domu za niezwykle seksownego. Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu, gdy zachwycała się, jaki on jest przystojny, podczas gdy wokół niej działy się niepokojące rzeczy, którymi w pierwszej kolejności powinna się zająć. Nie, zachwyty były ważniejsze, co z tego, że mogła umrzeć. No i jak ja miałam poczuć klimat grozy przy takich jej rozważaniach na temat chłopaka, którego znała od kilku dni?

NIEUDANE ZDERZENIE WSPÓŁCZESNOŚCI Z PRZESZŁOŚCIĄ

Oprócz okropnie naiwnych przemyśleń bohaterki klimat zupełnie zniszczył do bólu nowoczesny język. Przez absurd tego wielokrotnie prychałam na głos, chociażby wtedy, gdy Elias opowiedział Jane w  dość archaicznym stylu historię swojego życia, a ona skwitowała to tekstem, że to niezły kotlet. Jak ja miałam się w to wszystko wczuć, jak sama bohaterka zdawała się nie brać tego na poważnie? Zresztą kontrast między jej wypowiedziami a Eliasa był przesadzony i komiczny. Rozumiem, że Creagh chciała podkreślić, z jak zamierzchłych czasów on pochodzi, ale przecież miał tyle czasu na przyswojenie nowych rzeczy, kultury, zmianę sposobu wypowiedzi. Co innego, gdyby został wyrwany ze swojej rzeczywistości na kilka dni przed przyjazdem bohaterki. Ale miał na to sto lat. A nawet w historiach o długowiecznych wampirach widać, że dostosowują się one do realiów naszych czasów. Dlatego tego nie kupuję.

IRYTUJĄCY I SCHEMATYCZNI BOHATEROWIE

Czasem bohaterowie są w stanie nadrobić wszystkie niedociągnięcia i błędy i ratują sytuację. Niestety to nie ten przypadek. Jedyną osobą, która zdobyła moją sympatię, okazał się niespodziewanie dla mnie pomocnik Eliasa, czyli z pozoru mniej znacząca postać. Reszta wzbudzała we mnie złość albo byłam wobec nich obojętna. Niemal co chwilę miałam ochotę potrząsnąć Jane, bo podejmowała tak głupie decyzje. Obiekt jej westchnień okazał się marną kopią Varnera z Nevermore – równie wycofany, skrywający mroczny sekret, nawet tak jak on zabrał główną bohaterkę na szaloną przejażdżkę zabytkowym samochodem. Szkoda tylko jednak, że nie czułam się w żadnym stopniu zaintrygowana jego historią. O dwójce pomagającej Jane w uwolnieniu dworu od ducha nawet nie chcę pisać. Dawno nie spotkałam się z tak typowymi postaciami, zbudowanymi na utartych schematach. Obyłoby się bez nich. Może wtedy autorka skupiłaby się bardziej na rozwinięciu relacji między Eliasem a Jane i nie wyglądałoby to jak wymuszone instant love.

PODSUMOWANIE

Określiłabym Creagh jako autorkę jednego motywu. Bo w Nie z tego świata nie ma nic, czego byście nie doświadczyli w Nevermore. W dodatku pokazane zostało to w znacznie gorszy sposób, jakby autorka dopiero zaczynała przygodę z pisaniem. Nie wiem, jak to się stało, ale Creagh naprawdę pod każdym względem lepiej poradziła sobie w debiucie niż już jej piątej książce. Zmarnowała całkowicie potencjał drzemiący w retellingu Jane Eyre.

Jeżeli zatem zastanawiacie się nad mroczną, klimatyczną lekturą na halloweenowy wieczór, to odradzam Nie z tego świata. Lepszym wyborem będzie Nevermore, bo oferuje ciekawą fabułę, klimatyczne sceny oraz świetnych bohaterów, czyli wszystko to, czego zabrakło w najnowszej powieści Creagh. A niebawem premiera trzeciego tomu w odświeżonym wydaniu – zatem to idealna okazja, by nadrobić poprzednie części, co prawdopodobnie sama również uczynię.


Zapraszam Was do recenzji Pięciu koszmarnych nocy.

Fabuła, kreacja świata
3
Bohaterowie
3
Styl
3
Okładka
8
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

ZAPROSZENIE DO GOTYCKIEJ POSIADŁOŚCI Jane Reye jest jasnowidzką – potrafi zobaczyć wszelkiego rodzaju byty nie z tego świata panoszące się wśród ludzi. W związku ze swoimi niezwykłymi umiejętnościami otrzymuje zaproszenie od Eliasa Thornfielda, właściciela Fairfax, nawiedzonej posiadłości. Za wypędzenie stamtąd ducha Jane ma otrzymać wynagrodzenie,...„Nie z tego świata” – recenzja książki Kelly Creagh

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.