W ciemnym, mrocznym lesie miało być ekscytującą i zdumiewającą książką, a okazało się nudne jak flaki z olejem. Dlaczego Ruth Ware zepsuła coś, co miało potencjał i dobrze się zapowiadało? Tego chciałabym się dowiedzieć.
W ciemnym, mrocznym lesie jest debiutancką powieścią z 2015 roku, która dopiero teraz ukazała się na polskim rynku. Do przeczytania jej zachęciła mnie inna powieść tej autorki – Śmierć pani Westaway – która bardzo mi się podobała. Miała klimat, a jej fabuła była zawiła i tego spodziewałam się także po W ciemnym, mrocznym lesie. Niestety, bardzo się zawiodłam.
FABUŁA
Pewnego dnia Nora dostaje niecodziennego maila. Nieznajoma o imieniu Flo zaprasza ją i kilka innych osób na weekend panieński dawanej przyjaciółki – Clare – w samym środku lasu. Choć wydaje się to miłym gestem, Norę od razu przeszywa dreszcz. Z Clare nie miała kontaktu od dziesięciu lat i nie wyobrażała sobie ponownego spotkania. Jednak za namową koleżanki – Niny – postanawia pojechać do Szklanego Domu i spróbować dobrze się bawić. Nie wie jeszcze, że to, co ją tam czeka, zostało już z góry zaplanowane, a jej godziny – policzone.
STYL I JĘZYK
Ruth Ware ma świetny i lekki styl. Dzięki temu, że w książce nie ma długich i dokładnych opisów, a dialogi są zabawne, lekturę czyta się w mgnieniu oka. Niestety, w przeciwieństwie do narracji w Śmierci pani Westaway ta tutaj została poprowadzona dość koślawo.
Po pierwsze, perspektywa Nory jest nudna i monotonna. Nie do końca potrafię to wyjaśnić, ale irytowały mnie jej myśli i zachowania. Monologi wewnętrzne nie miały głębi, a wracanie do przeszłości okazało się nieciekawe, wbrew opisowi na okładce. Nie wiem, czy kreacja akurat tej postaci przysporzyła autorce problemów, czy może to kwestia narracji pierwszoosobowej, którą Ware nie potrafiła umiejętnie się posłużyć.
PODSUMOWANIE „W CIEMNEJ, MROCZNEJ D*PIE”
Nie mam pojęcia, co się stało, że autorka tak bardzo zepsuła klimat, napięcie i akcję powieści. Mam wrażenie, że wszystkie te rzeczy zniknęły, zanim na dobre się pojawiły, a dość długo trzeba było na nie czekać.
Książka w większości zawiera nic nie znaczące wydarzenia, takie jak zabawy na panieńskim, bezsensowne przebieżki bohaterki po lesie i small talk pomiędzy bohaterami. Dopiero potem zaczyna się coś dziać, ale nie wiadomo czemu, autorka postanowiła zmienić perspektywę czasową fabuły. Tak więc wątku kryminalnego nie przeżywamy na bieżąco, ale obserwujemy już od strony prowadzenia śledztwa. W wydarzeniach brakuje więc dynamiki, napięcia – dostajemy tylko szczątki tego, co powinniśmy przeżyć razem z postaciami. Nawet ostateczna rozmowa Nory z Clare nie jest na tyle zaskakująca i głęboka, aby uratować książkę.
Zakończenie nie było ani wyjątkowe, ani zaskakujące. Było zwyczajne, przeciętne, zbyt przewidywalne. Ruth Ware mogła je zdecydowanie bardziej dopracować, nieco ulepszyć i skomplikować, a nawet nadać mu głębszego znaczenia.
Na tle innych książek autorki, ta wypada dość słabo. Nie może równać się z wciągającym Jedno po drugim, a nawet nieco słabszą, ale wciąż dobrą – Śmiercią pani Westaway. Na przestrzeni lat widać, że Ware poczyniła wielki postęp zarówno w prowadzeniu narracji, jak i rozwijaniu skomplikowanych wątków. W przyszłości sięgnę po jej kolejne książki, ale do W ciemnym, mrocznym lesie na pewno nie wrócę.
Szukasz innej książki Ruth Ware? Sprawdź recenzję „Jedno po drugim”!