9 godzin do nieba to krótka, młodzieżowa historia o życiu i śmierci. Premiera książki Williama Wayne’a miała miejsce 25 czerwca 2021 roku, tymczasem dowiecie się, czy warto w ogóle ją kupić.
9 godzin do nieba jest książką dla młodzieży, poruszającą temat ciężkiej depresji, nałogu oraz samobójstwa. William Wayne miał dobry pomysł na przedstawienie tych problemów w swojej powieści, ale czy można powiedzieć, że podołał?
OPIS
Śmierć przychodzi wtedy, gdy przestajesz na nią czekać.
Michael Davies ma 26 lat i uważa swoje życie za pasmo nieustających porażek. Traumy wyniesione z dzieciństwa i rozczarowująca dorosłość pchnęły go w otchłań, z której nie potrafi się uwolnić. Pogłębiającą się depresję leczył narkotykami, co sprawiło, że zupełnie stracił kontrolę nad swoim życiem. Wyczerpany i sfrustrowany, decyduje się na zażycie specyfiku, dzięki któremu wszystkie jego problemy mają się zakończyć w skuteczny sposób. Tylko dziewięć godzin od momentu połknięcia tabletki wystarczyło jednak, by niebo stało się piekłem, a piekło – niebem. Plan, z którego już nie da się zrezygnować, stracił swoje znaczenie w momencie, gdy w życiu Michaela pojawił się powód do tego, by docenił największą wartość, czyli swoje życie… Czy to, czego tak bardzo pragnął, stanie się jego największym przekleństwem?
UJĘCIE TEMATU
Powyższy opis ze stuprocentową precyzją przedstawia wszystko, co dzieje się w książce. W zasadzie, streszczenie jest idealne, bo wiemy, z czym będziemy mieć do czynienia, a jednocześnie zadajemy sobie pytanie: „Co wydarzy się dalej?”.
Zaciekawiła mnie główna idea historii Wayne’a, gdyż widziałam w niej aspekt psychologiczny, który wydawał się dla mnie bardzo atrakcyjny. Z góry nastawiłam się na dogłębne opisy przeżyć i uczuć bohatera oraz treściwe analizy psychologiczne.
Niestety nieco się zawiodłam, bo o ile 9 godzin do nieba czyta się w dwie minuty, o tyle… po prostu się jej nie przeżywa. Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze jestem okropnie rozczarowana, gdy opowieść mnie nie wzrusza, nie wywołuje emocji, a widać w niej ogromny potencjał.
Przeczytaj również: DZIEWCZYNA ZE SZKŁA – LAURA ANDERSON KURK – RECENZJA DEBIUTU, KTÓRY WZRUSZA
NIEPOTRZBNE WĄTKI. BOHATER-ZAGADKA?
Moim ulubionym elementem książek jest stworzenie bohatera, skrywającego setki sekretów, którego strona po stronie można poznać i zrozumieć. Czy Michaela możemy określić jako zagadkę? Trudno stwierdzić, bo poznajemy go w bardzo małym stopniu. Autor zdecydowanie mógł poświęcić mu więcej czasu i rozwinąć jego historię od A do Z, ponieważ prawie nic o nim nie wiemy. Jakie miał stosunki z rodziną? Jak wyglądało jego życie przed wpadnięciem w nałóg? Jak silne emocje przeżywał? Czarna dziura.
Wątki, które dotyczą jego przyjaciół są nierozwinięte i powodują tylko irytację. Mamy jakiegoś Tylera (przyjaciela Michaela), który jest wielokrotnie wspominany, ale nie bierze udziału w akcji. Odniosłam wrażenie, że nie żyje, ale nikt tego nie potwierdza. Czasem bohater przeprasza go za podjęcie decyzji o popełnieniu samobójstwa i to by było w sumie na tyle. Aby wycisnąć więcej emocji z czytelnika, William mógł przynajmniej ukazać ich bliskie relacje, opisać parę wspólnych przygód.
WKURZAJĄCA EX
Również wątek Susan – dawnej miłości Michaela – wydaje się wyjęty nie wiadomo skąd. Dziewczyna zjawia się w barze, pomaga swojemu byłemu dowlec się do domu. Z ich wspólnych scen można wywnioskować, że bohaterka chce naprawić ich relacje i żałuje rzeczy, które robiła czy mówiła. No ale właśnie, znów pojawiają się pytania: Co robiła? Co mówiła? Jak wyglądała ich codzienność? Dlaczego tak naprawdę zerwali?”. Zero wprowadzenia, zero rozwinięcia. Trochę bez sensu, nie uważacie?
Susan, jak mi się zdaje, miała odzwierciedlać postawę ignorancką, bagatelizującą uczucia i chorobę swojego byłego chłopaka. Miała być tą osobą, która mówi: „uśmiechnij się i żyj dalej”. Myślę, że wszystko byłby nawet okej, gdyby autor przedstawił to w inny sposób. Mógł tylko o niej wspomnieć, opisać ich wspólną przeszłość i na tym zakończyć.
MIŁOŚC WYBAWIA?
Jak później wywnioskowałam, to miłość miała być powodem do życia. Michael, po zażyciu śmiertelnego specyfiku, poznaje swoją bratnią duszę Caroline. Spotykają się przypadkiem i przeżywają wspaniałe 9 godzin – jeżdżą samochodem, rozmawiają o popkulturze. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że po niecałym dniu wyznają sobie uczucie i jakimś sposobem Michael zaczyna widzieć sens w swoim życiu. To ma vibe wszystkich tych łzawych romansów, w których druga osoba za pomocą czarodziejskiej różdżki, uścisków i pocałunków naprawia swoją drugą połówkę i ulecza jej skrzywioną duszę i psychikę. Przepraszam, Karen, ale nie tak to działa.
Co prawda, Caroline nie wydawała się być tak wielką ignorantką jak Susan, aczkolwiek myślę, że autor mógł trochę inaczej ją przedstawić. Dobrym zabiegiem byłoby skupienie się na niej, jako osobie, która stara się o drugiego człowieka, daje mu argumenty, dlaczego warto żyć. Umieszczenie jej jako tego jedynego, bezpośredniego „powodu” do dalszej egzystencji, wydaje się trochę naciągane.
Przeczytaj również: „SWEETFREAK” – ZASKAKUJĄCA POWIEŚĆ MŁODZIEŻOWA – RECENZJA
CZY WARTO ŻYĆ?
Poruszającymi i faktycznie mającymi sens fragmentami są rozmowa Michaela z dealerem narkotyków oraz wprowadzenie bezdomnego Georga, któremu Davies pomaga.
Obaj mężczyźni obrazują przeciwstawne poglądy na temat życia oraz podejścia do niego.
Dealer opowiada trochę o swoich prywatnych sprawach i na przykładzie swoich klientów potwierdza, że świat jest niesprawiedliwy i okrutny. Bezdomny George z kolei pokazuje, że ludzie mogą zmienić się na lepsze z małą pomocą innych. Jest też osobą, która martwi się o swojego wybawiciela i daje mu do zrozumienia, by chłopak nie robił nic głupiego i na siebie uważał.
– Uratowałeś moje istnienie, chłopcze, nie strać, proszę, swojego. […] Jestem pewny, że niedługo odnajdziesz spokój.
Podczas tych scen odczuwamy żal i smutek, gdyż niestety na Michaela jest już za późno.
PODSUMOWANIE
Z przykrością stwierdzam, że 9 godzin do nieba jest bezpłciowe, dwuwymiarowe, pozbawione głębi. W środku nie znalazłam wystarczająco interesujących i refleksyjnych przemyśleń na tematy życia, śmierci, depresji, samobójstwa. Wszystko to było pobieżne i w niektórych momentach nawet nużące. Jedynie to, czy Michael przeżyje po zażyciu śmiertelnego narkotyku, wywołuje ciekawość i napięcie, ale i tak nie są one na tyle duże, by uznać tę książkę za wciągającą i misterną. Gdyby tak jednak przymrużyć oko, można udać, że zakończenie jest całkiem dobre, wzruszające i smutne.
Szukasz innych książek młodzieżowych? Przeczytaj recenzję Nie bez powodu.