Strona głównaLiteratura„Imogen, oczywiście” – o odkrywaniu własnego ja – recenzja książki Becky Albertalli

„Imogen, oczywiście” – o odkrywaniu własnego ja – recenzja książki Becky Albertalli

Becky Albertalli zajmuje wysokie miejsce na liście lubianych przeze mnie autorek. Moja przygoda z jej twórczością zaczęła się kilka lat temu od Simon oraz inni homo sapiens i dotąd żadna z jej książek mnie nie zawiodła. Nikogo zatem nie zdziwi, że bardzo się ucieszyłam z zapowiedzi polskiego wydania Imogen, oczywiście. Radość trwała jednak krótko – skończyła się, gdy zaczęłam czytać.

TYLKO SOJUSZNICZKA?

Chociaż najlepsze przyjaciółki Imogen oraz jej siostra należą do społeczności LGBT+, ona sama ​​jest heteroseksualna. To nie przeszkadza jej jednak w byciu sojuszniczką osób queerowych. Dziewczyna stara się jak najlepiej poznać ich problemy, by móc stanowić dla nich oparcie w trudnych chwilach.

Pewnego dnia Imogen postanawia odwiedzić przyjaciółkę z dzieciństwa, która przeprowadziła się na czas studiów do akademika. Na miejscu okazuje się, że Lili okłamała swoje nowe koleżanki: powiedziała, że kiedyś ona i Imogen chodziły ze sobą. Imogen postanawia brnąć w kłamstwo i udawać osobę biseksualną. Z czasem dziewczyna zaczyna kwestionować swoją orientację, a to wszystko za sprawą jednej niezwykle czarującej znajomej Lili.

NAJPIERW TROCHĘ TĘCZY

Na początek chciałabym napisać coś pozytywnego, gdyż potem już tak kolorowo w tej recenzji nie będzie. Imogen, oczywiście to historia o poszukiwaniu siebie. Brzmi typowo, pewnie ktoś powie, że obecnie można znaleźć tysiące takich książek. Tak, ale wydaje mi się, że na rynku wydawniczym nadal trudno o powieść z bohaterką odkrywającą swoją nieheteroseksualną orientację. Imogen, oczywiście wzbogaca literaturę o reprezentację takich osób. Za to więc ode mnie duży plus.

Poza tym Imogen, oczywiście jest napisana lekkim stylem, typowym dla Albertalli. Co prawda liczy 400 stron, ale w ogóle tego nie czuć. Rozdziały są krótkie i przeplatane rozmowami z komunikatora. To zatem idealna lektura, jeśli szukacie czegoś do pochłonięcia w dzień, dwa.

KAŻDY PRZEZ TO PRZESZEDŁ

Kolejną rzeczą, za którą mogę pochwalić Imogen, oczywiście, jest to, że znajdziecie tutaj nie tylko wątek odkrywania seksualności. Czasem młodzieżówki tego typu skupiają się tylko na tym. Tutaj ten temat faktycznie przeważa, ale Albertalli stara się pokazać również inne ważne kwestie dla osób w wieku Imogen. Choćby to, że bohaterka musi radzić sobie z tym, że jej przyjaciółka z dzieciństwa wyjechała na studia i zaczęła zupełnie nowe życie, bez niej. Myślę, że sporo osób zetknęło się z podobnym problemem, poczuciem odrzucenia, lękiem, że zostanie się zastąpionym przez kogoś innego, może lepszego. A Albertalli całkiem dobrze to pokazała.

BĄDŹMY SOBĄ I SIĘ SZANUJMY

To nie jest powieść zasługująca na niską notę, ale ogólnie czuję się trochę zawiedziona po lekturze. Odniosłam wrażenie, że Albertalii za bardzo próbowała coś tą książką udowodnić. Ponoć spotkała się z hejtem, że heteroseksualna kobieta nie powinna pisać o bohaterach LGBT+. Wymuszono tym samym na niej coming out. Czuć, że Imogen, oczywiście miała być odpowiedzią na tę sytuację. Jednak w mojej opinii poszło to w niekoniecznie dobrym kierunku. Niemal wszystko tu miało łatkę, że albo jest queerowe, albo hetero. Odnosiłam też wrażenie, że autorka starała się pokazać, że wszyscy są queerowi, tylko jeszcze nie każdy to sobie uświadomił. Niektórzy bohaterowie czasem się śmiali z ich zdaniem biednych, nieuświadomionych hetero osób. Bardzo nie lubię takiego podejścia, bo każdy ma prawo być takim, jakim jest, i nie ma przecież niczego złego w byciu hetero-, homo- czy biseksualnym. Irytujące było również twierdzenie, że osoby nieheteroseksualne zachowują się czy ubierają w pewien określony sposób i można je po tym poznać. Imogen, oczywiście wydaje się po prostu pełna stereotypów.

IRYTUJĄCA IMOGEN

Imogen jako protagonistka wypada bardzo słabo. Oczywiście nikt mi tak nie podniósł ciśnienia jak Gretchen, ale zdecydowanie mniej uwagi się zwraca na to, jak bardzo irytująca jest tytułowa bohaterka. Imogen nienaturalnie się zachowuje podczas niemal każdej interakcji z osobami LGBT+. Zastanawia się, czy może daną rzecz powiedzieć, czy samym myśleniem o czymś nie wyjdzie na homofobkę, czy jej działania nie będą queerbaitingiem, bo będzie wyglądała czy brzmiała queerowo itp. Przykładów takiego jej zachowania jest mnóstwo. Miałam ochotę nią potrząsnąć w takich chwilach.

Zwróciło moją uwagę też to, że już na początku powieści Imogen wspomina, że dość długo rozważała, czy powinna iść na spotkanie społeczności queerowej. Nawet przetrząsnęła wzdłuż i wszerz internet, by się przygotować na tę okoliczność. Z jednej strony super, widać, że jej zależało, z drugiej czy to już nie jest lekka przesada? Trochę brzmiało to jak nieświadome demonizowanie tej społeczności przez Imogen, że nie można pozwolić sobie na najmniejszy błąd w ich obecności, bo zostaniesz wykluczony, chociaż chcesz ich wspierać. To raczej nie powinno tak być przedstawiane.

DZIEWIĘĆ DNI, A JAKBY DZIEWIĘĆ MIESIĘCY

Imogen, oczywiście rozgrywa się w ciągu 9 dni, a odniosłam wrażenie, jakbym prześledziła co najmniej pół roku z życia bohaterki. Chyba wynika to z tego, że na kilka rozdziałów przypadał jeden dzień. Aż trudno mi uwierzyć, że tyle się zmieniło u Imogen w krótkim czasie. Jej uczucie wręcz podpada pod insta love, zwłaszcza że do tej pory nie poddawała w wątpliwość swojej orientacji.

BRAKOWAŁO TEGO „CZEGOŚ”

Ostatnim problemem tej powieści jest brak akcji. Nie oczekiwałam pościgów, wybuchów, jako że to typowa młodzieżówka, tylko po prostu czegoś, co by mnie przyciągnęło i nie chciało puścić, póki nie dojdę do ostatniej strony. Większość czasu Albertalli poświęciła rozmowom między bohaterami o codziennych sprawach. I tyle. Nie ma tu elementu, który trzymałby mnie w napięciu, skłaniał do szybkiego powrotu, gdy ją odłożę nawet na moment. Kate in waiting też nie stało akcją, ale tamtą książkę skończyłam w ciągu kilku godzin i robiłam przerwy tylko na konieczne czynności, bo zawierała właśnie to coś, co nie pozwoliłoby mi zasnąć bez poznania całej historii.

PODSUMOWANIE

Mam mieszane uczucia względem Imogen, oczywiście. Nie mogę ani jej polecić, ani odradzić. Najlepiej, abyście sami sięgnęli po tę powieść, jeśli zaciekawił Was opis albo szukacie książki poświęconej w pełni odkrywaniu przez bohaterkę orientacji seksualną. Simon i Kate pozostają w moim sercu, Imogen niestety nie dołącza do nich. Nie oznacza to jednak, że odcinam się od twórczości Albertalli czy nie będę czekać na nowe pozycje od niej. Wręcz przeciwnie, wcześniej mnie nie zawiodła, a więc nadal będę czytać i polecać jej twórczość, szczególnie podczas trwającego obecnie Miesiąca Dumy.


Tak jak wspomniałam, trwa Miesiąc Dumy. Polecam zajrzeć do moich recenzji innych tęczowych książek od wydawnictwa SeeYA, np. Never been kissed czy Dziwna i uparta wytrwałość.

Tytuł:
Imogen, oczywiście
Autor:
Becky Albertalli
Tłumacz:
Joanna Kaniewska
Wydawnictwo:
SeeYa
Data wydania:
2024
Liczba stron:
400
Fabuła, pomysł
7
Bohaterowie
3
Styl
8
Akcja
2
Poruszanie ważnych tematów
7
Okładka
9
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

TYLKO SOJUSZNICZKA? Chociaż najlepsze przyjaciółki Imogen oraz jej siostra należą do społeczności LGBT+, ona sama ​​jest heteroseksualna. To nie przeszkadza jej jednak w byciu sojuszniczką osób queerowych. Dziewczyna stara się jak najlepiej poznać ich problemy, by móc stanowić dla nich oparcie w trudnych chwilach. Pewnego dnia...„Imogen, oczywiście” – o odkrywaniu własnego ja – recenzja książki Becky Albertalli

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.