Strona głównaPublicystykaKulturaMiłość na później - recenzja słodko gorzkiej komedii

Miłość na później – recenzja słodko gorzkiej komedii

Błyskotliwa, zaskakująca i zabawna! Te trzy słowa najtrafniej opisują najnowszą powieść Mhairi McFarlane Miłość na później. To świetnie zbudowana komedia romantyczna na bazie popularnego motywu udawanego związku. Fani romansów i happy endów na pewno zakochają się w historii Laurie i Jamiego, którzy rozczulają i bawią do samego końca powieści.

Coś okropnego to portal do czegoś lepszego

Odnosząca sukcesy prawniczka, Laurie, jest w związku z Danem od ponad osiemnastu lat. Jednak mężczyzna niespodziewanie zrywa z nią, a niedługo później okazuje się, że spodziewa się dziecka z inną kobietą. A przecież jeszcze niedawno nie chciał być ojcem! Laurie jest załamana i zszokowana. Teraz nie tylko musi widywać go codziennie w pracy, ale także stawić czoła nieprzyjemnym plotkom.

Dla Jamiego Carter natomiast miłość nie istnieje, a w kancelarii znany jest jako kobieciarz. Chciałby awansować na partnera, ale aby to osiągnąć, potrzebuje się ustatkować. Przypadkowe spotkanie w zepsutej windzie podsuwa im idealne rozwiązanie sytuacji z korzyściami zarówno dla niego, jak i dla niej. Postanawiają udawać parę przez kilka miesięcy według ustalonego scenariusza. Czy to ma szansę się udać?

Przeczytaj także: SZEPTUCHA. KWIAT PAPROCI KATARZYNY BERENIKI MISZCZUK

Prawniczy świat

Love story Laurie i Jamiego mogłoby się wydawać na początku przewidywalne i nudne, ale wcale takie nie jest. Chociaż rzeczywiście mamy do czynienia z historią zakończona happy endem, nie zmienia to faktu, że McFarlane zdołała wyciągnąć z oklepanych motywów wszystko, co najlepsze! Dodatkowo umiejscowienie akcji w prawniczym świecie sprawiło, że powieść nie jest bezbarwna i monotonna. Co prawda, fani spraw sądowych i potyczek prawników nie znajdą tutaj tych elementów, ale autorka wciąż zachowuje realia typowe dla tego zawodu.

Słodki romantyzm powieści to to, co urzekło mnie najbardziej. Sposób, w jaki bohaterowie ze sobą rozmawiają, jak się traktują, czy w jakich okolicznościach się znajdują, powoduje uśmiech na twarzy. Podczas lektury nie miałam wrażenia pośpiechu. Wszystko toczyło się w swoim czasie i nie było rollercoasterów emocji, które często towarzyszą postaciom romansów. Zdarzały się momenty, gdy nie mogłam powstrzymać uśmiechu, jak i chwile wzruszenia.

Różnorodność, jaką charakteryzują się postacie, świetnie pomaga zapamiętać każdego bohatera na swój sposób. Bardzo żałowałam, że duet Di i Bharat czy Emily nie pojawiali się częściej. Byli świetnymi dodatkami do wątku głównego i jestem pewna, że można by było napisać o nich oddzielne książki. 

Trochę się zawiodłam…

To, co zazwyczaj pierwsze rzuca się w oczy, przy wyborze nowej książki, jest niewątpliwie okładka. W tym przypadku przykuła także i mój wzrok. Prawie idealnie odzwierciedla charakter i treść powieści. Znajdują się na niej dwie postacie, zapewne mające przedstawiać Laurie oraz Jamiego. Niestety, graficy bardzo odbiegli od opisu wyglądu głównej bohaterki, przedstawionego przez autorkę. Całe szczęście pozostaje jeszcze własna wyobraźnia, która, dzięki barwnym opisom, pozwala zobrazować sobie Laurie.

Największym minusem książki było mało równomierne prowadzenie akcji. Laurie bardzo przeżywa rozstanie z Danem i przez 1/3 powieści nic nie jest w stanie podnieść jej z tej rozpaczy. Dopiero rozmowa w windzie z Jamiem przerywa to pasmo żalu. Z jednej strony, to romantyczny zabieg, lecz z drugiej dosyć płytki. Uważam, że to rozwlekanie zerwania było zbyt długie i zbędne, gdyż zwykle nie wnosiło nic nowego.

Co więcej, choć wątek główny został poprowadzony koncertowo, to było go trochę za dużo. Szkoda, że nie pojawiło się więcej rozwinięć wątków pobocznych. A te, które się pojawiały, zazwyczaj szybko znikały.

Chciałbym z Tobą być z miości, a nie z powodu papierologii – to była romatyczna interpretacjajego słó. a mniej romantyczna mogłaby brzmieć: nie warto brać ślubu, bo on sprawia, że znacznie trudniej jest odejść.

Gorąco polecam!

Muszę przyznać, że po przeczytaniu opisu książki, nie oczekiwałam, że mnie wciągnie. Miał to być luźny romans, który oderwie mnie od thrillerów. Jednak okazało się, że pochłonęłam Miłość na później w raptem parę dni, a ostatnie strony czytałam z bólem w sercu, że to już koniec. Z pewnością przy najbliższej wizycie w bibliotece lub księgarni będę szukać na półkach innych pozycji Mhairi McFarlane. Autorka z łatwością wplata żarty i zabawne riposty w dialogi, co czyni powieść lekką i przyjemną — idealną do przeczytania dla relaksu.


Jeśli potrzebujesz chwili przerwy od literatury, polecamy recenzję Palm Springs – przezabawnej komedii o miłości w pętli czasowej!

Dominika Przybyłek
Dominika Przybyłek
Podchodzę do życia z uśmiechem na twarzy i radością w sercu. Nie jest to trudne, gdy robi się to, co się kocha. Uwielbiam czytać, pisać, tworzyć grafiki i angażować się w nowe projekty!
Fabuła
9
Okładka
8
Bohaterowie
8
Pomysł
8
Zakończenie
8
Redakcja
10
Komizm
9
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Błyskotliwa, zaskakująca i zabawna! Te trzy słowa najtrafniej opisują najnowszą powieść Mhairi McFarlane Miłość na później. To świetnie zbudowana komedia romantyczna na bazie popularnego motywu udawanego związku. Fani romansów i happy endów na pewno zakochają się w historii Laurie i Jamiego, którzy rozczulają i...Miłość na później - recenzja słodko gorzkiej komedii

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.