Strona głównaLiteratura„Nate Plus One” Kevin van Whye – recenzja

„Nate Plus One” Kevin van Whye – recenzja

Swego czasu w książkowym świecie nazwisko Kevina van Whye'a odmieniane było przez wszystkie przypadki, a to za sprawą kontrowersji wokół jego debiutu. Zarzucano mu bowiem plagiat mangi. Premiera jego drugiej książki, „Nate Plus One”, przeszła już bez większego echa. Część czytelników nie dała jej szansy przez to, co się działo przy „Date Me, Bryson Keller”. Ja przeczytałam obie pozycje, ale dzisiaj opowiem Wam, co myślę o „Nate Plus One”.

LET’S ROCK

Nate Hargraves, początkujący wokalista, jest zauroczony Jaiem Patelem, przystojnym gitarzystą szkolnej kapeli rockowej. Nie ma odwagi jednak wyznać mu swoich uczuć, dlatego pozostaje na pozycji zwykłego fana i podziwiania go z publiczności. Los do niego się uśmiecha, gdy dostaje szansę wystąpienia u boku Jaia jako nowy wokalista po niespodziewanym odejściu poprzedniego. Chłopców czekają długie próby przed najważniejszym w historii grupy koncertem, który może być mostem do wielkiej sławy.

Zanim jednak to nastąpi, Nate jedzie na ślub swojego kuzyna w RPA. Przetrwanie tam nie będzie łatwe z dwóch powodów. Po pierwsze, w ramach wdzięczności za uratowanie zespołu wybiera się z nim Jai, a jak się skupić na ceremonii, gdy osobą towarzysząca jest twój crush? Po drugie, na uroczystość zaproszenie otrzymał także były chłopak Nate’a, do którego ten wciąż coś czuje…

WYPOCZYNEK Z BOHATERAMI

Nate Plus One to powieść z rodzaju tych, które pochłania się na raz w kilka godzin, najlepiej leżąc na leżaku w ogrodzie albo na plaży, gdyż jest to krótka, wakacyjna historia. Bohaterowie przez sporą część książki odpoczywają w ciepłym kraju, więc idealnie się nada na urlop. Tak rozległy wątek podróży do RPA był dla mnie zaskoczeniem, ponieważ sądziłam, że fabuła opiera się głównie próbach Nate’a z zespołem i budowaniu podczas nich relacji z Jaiem. Tymczasem większość powieści dzieje się w Afryce. Początkowo czułam się zawiedziona, że autor wybrał tę drogę rozwoju fabuły, ale jednak okazało się to strzałem w dziesiątkę i znacznie ciekawsze niż ćwiczenie piosenek.

PODRÓŻ W RODZINNE STRONY

Whye w Nate Plus One pokazał czytelnikom skrawek swojej ojczyzny. Czuć było, że autor wiedział, o czym pisze. Ciekawym dla mnie doświadczeniem było czytanie o życiu bogatych rodzin w RPA oraz historii apartheidu. Zawsze doceniam takie fragmenty, bo można czegoś nowego się dowiedzieć i poznać autora. Wcześniej nie miałam pojęcia o jego pochodzeniu. Chętnie bym przeczytała powieść, której akcję osadza ponownie w RPA.

PALETA MOTYWÓW

Autor poświęcił czas nie tylko na pokazanie trudów dorastania jako queerowy nastolatek, wychowywania się bez ojca, zastanawiania nad coming outem i mierzenia z nieprzychylnymi komentarzami od członków rodziny z powodu orientacji. Poruszona została także kwestia rasizmu. Nate Plus One dostarcza zatem nie tylko rozrywki, lecz także potrafi czegoś nauczyć oraz pozwala spojrzeć z innej perspektywy na pewne tematy. Mam tylko jedno ale co do sposobu przedstawiania tego wszystkiego. Autor za dużo opisywał i streszczał, zamiast pokazywać w toku akcji, a wśród tych ważnych elementów znalazło się dużo niepotrzebnych rzeczy, wybijających z głównych wątków.

NIE WYBRZMIAŁA OSTATNIA NUTA

Zakończenie nieco mnie zaskoczyło, lecz nie do końca w pozytywnym sensie. Autor postanowił nie pokazywać rozwiązania pewnego wątku, jako że nie to było najważniejsze w tej historii. Zgadzam się, jednak jako przeciwniczka otwartych zakończeń nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Do złudzenia ten przebieg wydarzeń przypominał mi to, co stało się na końcu Icebreakera A.L. Graziadei. W obu powieściach bohaterowie wymienili się spojrzeniami i ten gest niósł identyczne przesłanie dla czytelników.

ZAPACHNIAŁO CIASTKAMI

W pewnym momencie podczas czytania Nate Plus One poczułam się jak przy lekturze Fake Dates and Mooncakes. Bohaterów tych książek różni niemal wszystko, mają zupełnie inne problemy i inaczej ich relacja wygląda, nie w tych elementach zatem odnalazłam podobieństwo. Chodzi mi o motyw ślubu, a konkretnie czasu przed ceremonią wypełnionego różnymi aktywnościami, podczas których postacie pogłębiały swoją relację. Ogromnie mi się ten segment wspólnego wyjazdu bohaterów podobał. Fanom Fake Dates…, szukającym właśnie innej książki z takim wątkiem w queerowej odsłonie, polecam sięgnąć po Nate Plus One.

PODSUMOWANIE

Nate Plus One jest przyjemnym w odbiorze romansem młodzieżowym z reprezentacją społeczności LGBT+. Czytałam wiele podobnych historii, ale ta mnie zachwyciła szczególnie podróżą do RPA oraz poruszaniem ważnych obecnie tematów. Dajcie jej szansę, nawet jeśli bojkotowaliście Date Me, Bryson Keller.


Szukacie innych młodzieżówek z wątkiem zespołu muzycznego? Polecam Wam zatem I Was Born For This Alice Oseman.

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

LET'S ROCK Nate Hargraves, początkujący wokalista, jest zauroczony Jaiem Patelem, przystojnym gitarzystą szkolnej kapeli rockowej. Nie ma odwagi jednak wyznać mu swoich uczuć, dlatego pozostaje na pozycji zwykłego fana i podziwiania go z publiczności. Los do niego się uśmiecha, gdy dostaje szansę wystąpienia u boku...„Nate Plus One” Kevin van Whye – recenzja

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.