Rysa na szkle to kontynuacja Dziewczyny ze szkła, a jednocześnie zakończenie dylogii. Przyjemna, zdecydowanie lepsza niż poprzednia część, mądrzejsza. I choć zaliczona do literatury młodzieżowej, od której nie wymaga się, aby niosła jakieś wartościowe przesłanie, to jednak powieść Laury Anderson Kurk pozostawia kilka ciekawych przemyśleń.
- Rysa na szkle jest książką dojrzalszą niż poprzednia część serii.
- To bardzo dobre zakończenie dylogii młodzieżowej, która spodoba się zarówno miłośnikom wątków romantycznych, jak i poszukiwaczom interesujących sentencji.
O czym jest Rysa na szkle?
Fabuła opiera się przede wszystkim na okresie dojrzewania bohaterów, nie tylko tego fizycznego, ale i psychicznego. Nadeszła pora wybrać studia i oczywiście złożyć podania na uczelnie, a potem z niecierpliwością oczekiwać odpowiedzi. Henry Whitmire wyjeżdża na rok do pracy w sierocińcu w Nikaragui. Meg Kavanagh postanawia wykorzystać ten czas i zrobić coś, żeby jej podanie na studia było atrakcyjniejsze. Chce wspólnie z Henrym studiować na Uniwersytecie Wyoming. Za namową matki angażuje się w pomoc pewnej podstarzałej i bardzo niesympatycznej artystce, Jo Russell. Jakby problemów było za mało, w jej życiu pojawia się Quinn O’Neill, który próbuje rywalizować z Henrym o jej względy.
Czytaj także: „Bez przedawnienia” – zapowiedź patronacka
Trójkąt miłosny w literaturze
To najbardziej znienawidzony i jednocześnie mój ulubiony motyw w dziełach poruszających tematykę miłości. Znienawidzony, bo zawsze przykro mi śledzić historię trudnych relacji i żonglerki cudzymi uczuciami, a ulubiony, dlatego że to po prostu ciekawe i jednocześnie bardziej docierające do świadomości odbiorcy niż klasyczne sad love story lub komedia romantyczna.
Czy miłość jest w stanie przetrwać rozłąkę? Oddalony o tysiące kilometrów od domu Henry zacznie przejawiać zazdrość o nowego adoratora Meg, a zbyt duża zazdrość i niewyjaśnione obawy nigdy nie wróżą nic dobrego.
Trójkąt miłosny w Rysie na szkle mogę zaliczyć do moich ulubionych. Jest tam wszystko, co powinno – młoda kobieta, dwóch młodych zakochanych mężczyzn, tajemnica, ciągła niepewność, kto ostatecznie zostanie ze złamanym sercem i finalnie lekka gorycz wyboru.
Budowa powieści Rysa na szkle Laury Anderson Kurk
Narracja jest prowadzona z dwóch perspektyw, czyli naprzemiennie opowiadają Meg i Henry. O ile rozumiem, że dla niektórych taka forma może być przyjemna, ja sam nie jestem jej zwolennikiem, a wręcz unikam książek pisanych w ten sposób. Obraz, jaki widzimy z perspektywy Meg, jest znacznie ciekawszy niż ten z perspektywy Henry’ego, a przez to akcja w pewien sposób mocno zwalnia. Jednakże dzieło należy analizować jako całość, a nie rozdzielać na warstwy, więc prawdopodobnie Rysa na szkle nie byłaby tak wyjątkowa, jeśli równocześnie nie mielibyśmy wglądu na to, co dzieje się u Henry’ego. Gdyby go nagle zabrakło, zakończenie dylogii mogłoby po prostu rozczarować czytelników zżytych z tą postacią.
W utworze są trzy główne wątki. Pierwszy – Meg nawiązuje kontakt z malarką cierpiącą na rodzaj demencji. Drugi – Meg poznaje O’Neilla, który się w niej zakochuje. I trzeci – Henry zmaga się z problemami pracy w sierocińcu i psychicznym zmęczeniem spowodowanym bezsilnością i tęsknotą za domem. To wystarczająco, aby móc wciągnąć się w opowieść i z każdego z wątków wynieść coś, co być może wpłynie na nasze postrzeganie świata.
Jeśli masz kogoś do kochania, to kochaj. Jeśli masz kogoś, komu musisz coś wybaczyć, to wybacz. Kiedy masz siedemnaście lat, myślisz, że na to wszystko jeszcze jest czas, ale go nie ma. W ogóle nie ma czasu.
Jo Russell obrazem człowieka dotkniętego traumą
Natknęłam się na sanktuarium duszy kobiety, która kochała świat. Kochała twarze napotkanych ludzi. Kochała wygląd rozluźnionej dłoni. Kochała widok kobiety dotykającej własnej twarzy. Wygląd mężczyzny, który się przed nią otworzył. Kochała sposób, w jaki wiatr zmieniał drzewo, pole lub włosy dziecka. Piękno miejsca, w którym szyja spotyka się z barkiem. Delikatność niewymuszonego uśmiechu.
Najciekawszą częścią fabuły jest oczywiście zmieniająca się relacja Meg i Quinna. W końcu to powieść o dojrzewaniu, a nieodłączną częścią dojrzewania są miłość, seks i związki. Mimo to najbardziej wartościowe są jednak fragmenty, w których czytamy o Jo Russell. Ta cyniczna staruszka pełna jest życiowej mądrości, a w dodatku ma interesujące poczucie humoru. Zmaga się z chorobą, a jej psychikę jeszcze bardziej niszczy utracone niegdyś dziecko, które zginęło nad rzeką. Nic dziwnego, że odrzuca innych – nie pogodziła się z tym, że nie było jej przy synku i nie zadbała odpowiednio o jego bezpieczeństwo. To obraz człowieka, który stracił wszystko, co dla niego cenne, a jednocześnie otrzymał lekcję, która pozwala mu dostrzegać więcej niż inni.
Wierzę, że to życie jest najlepszym nauczycielem sztuki, ale najwyraźniej w dzisiejszych czasach potrzeba także dyplomu.
Rysa na szkle jako mądra książka młodzieżowa
Dzieło Laury Anderson Kurk wieńczy serię w sposób godny uznania, ale nie perfekcyjny. Ostatnie sceny są jak seria zdjęć puszczona podstarzałym rzutnikiem, co daje wrażenie, jakby autorka uznała, że napisała już wszystko, co należało, a teraz może całość jak najszybciej dopiąć i postawić ostatnią kropkę. To szczegół, który nie zakłóca odbioru powieści, ale jednak tworzy coś w rodzaju przeciążonej szali.
A jednak to mądrzejsza część niż poprzednia, która skupiała się bardziej na adaptacji Meg w nowej szkole i jej miłości do Henry’ego. Rysa na szkle jest dojrzalsza, bardziej poważna, zwraca uwagę inne rzeczy, można powiedzieć – dorosła razem z Meg Kavanagh. Jest świetnym przykładem, że to nie gatunek definiuje wartość dzieła, a treść i wartości, jakie z niego wynosimy.